sobota, 12 lipca 2014

#10

Holly
Łzy spływały po moich policzkach, ale nich na to nie poradzę.
Nie potrafię.
A może po prostu nie mam siły?
Słyszę, że Justin coś do mnie mówił, ale nie mam pojęcia co.
Ja chcę się spotkać z dziadkiem. Chce wiedzieć czy przeżyje. Czy coś podpisał. Dokładnie to, czy podpisał eutanazje. Czy chce to ciągnąc. Czy chce zostać razem z nami. Czy chce dalej się męczyć na ziemi. Jeśli podpisał to nikt nie będzie mógł go ratować. Odejdzie w spokoju. Tak po prostu.
Zawieź mnie do dziadka,Justin. Proszę.
Dopiero później zorientowałam się, że to były słowa, ale w moich myślach. Chłopak nie mógł mnie usłyszeć.
-Zawieź mnie do dziadka, Justin-tym razem powiedziałam głośno, ale mój głos w połowie zdania się załamał.
-Dobrze-przytaknął mi.
-Pojadę z wami-babcia chciała wziąć torebkę, ale jej nie pozwoliłam.
-Nie, zostań w domu. Musisz odpocząć-posłałam jej słaby uśmiech.
-A ty dziecko?
-Poradzę sobie-skinęłam głową na Biebera.-My już pojedziemy. Zadzwonię do ciebie, gdy coś będzie jasne-otworzyłam drzwiczki od samochodu.
-Do widzenia pani-Justin też chciał wsiąść.
-Poczekaj chłopcze-Bunia chwyciła go za rękaw koszulki.-Możemy porozmawiać?
-Babciu, śpieszymy się!-zaczęłam histeryzować.
-To będzie tylko chwila!
I odeszli gdzieś w bok.
Louise
-Justin, kochanie-zaczęłam.-Proszę cię opiekuj się nią. Nie chce żeby ktoś ją skrzywdził-mówiłam dość spokojnie chociaż w duchu cała się trzęsłam z strachu.
-Dobrze-przytaknął mi.
-Ja wiem, że miałeś swoje potknięcia, ale one zdarzają się każdemu. Nawet najlepszym-przytuliłam go i odeszłam.-A no i mam nadzieję, że niczego nie robiliście w nocy!-rzuciłam na od chodzie.
Wiem, że zostawiłam go całkowicie w niewiedzy, ale nie miałam siły na dalsze przemowy, po prostu miałam dosyć. Chce żeby już Tom znalazł się po drugiej stronie, a ja mogła podążyć za nim.
Holly
Chyba już na nic nie mam siły. Ja po prostu chce żeby dziadek żył. Tyle. Czy to aż tak wiele? Dużo przecież nie wymagam. Ja chce żeby on żył. Ja chce żeby on żył. Ja chce żeby on żył.
Chłopak wsiadł do samochodu. Od środka zżerała mnie ciekawość co ona mu takiego powiedziała. To musiała być poważna rozmowa, bo żadne z nich się nie uśmiechało, a babcia jest z natury bardzo pogodna.
Stukałam niecierpliwie w kolano, myśląc. Chyba zasnęłam, ale nie jestem do końca pewna.
-Holly-mój przyjaciel(jeśli mogę go tak nazwać) zaczął szturchać mnie w ramie.-Jesteśmy na miejscu.
-Dziękuje Justin-przytuliłam go i chciałam wysiąść, ale jego głos mi przerwał.
-Iść z tobą?
-Nie, dziękuje-nie wiem dlaczego, ale moje policzki stały się czerwone.-Nie musisz.
-Ale chce-wysiadł z swojego drogiego auta, które aż krzyczy „ukradnij mnie!”.
Ale wiadomo jak by się to skończyło. Koleś, który obrabowałby Justin'a Drew'a Bieber'a pożałowałby tego do końca swojego marnego życia, w którym byłbym kaleką. Ja chyba za dobrze go znam. Wiem, że nic nie pomoże jego przeciwnikowi. Wiem też, że wszyscy się go boją.
Oprócz mnie, oczywiście.
Ja nie potrafię. Dla mnie on jest słodki. Tak nazwałam Bieber'a słodkim. Ale to przez to, że widziałam go gdy był młody.
Moje rozmyślanie przerwała piosenka Ed'a Sheeran'a „Sing”...dość często zmieniam dzwonek.
Dzwoni Diana. Przez te wszystkie wydarzenia zapomniałam o mojej najlepszej przyjaciółce.
-Hej, Holly-jej szczęśliwy ton aż mnie zabolał.
-Cześć-wychrypiałam, gdyż moje gardło wciąż jest słabe.-Co u ciebie?-wysiliłam się na miły głos.
-Co się dzieję? Dlaczego płaczesz? Czy twój dziadek...?-zadała mi serie pytań.-Jak trzyma się twoja babcia? Słyszałam od Jaxona, że jesteś z Justinem.
Za to właśnie ją kocham. Mimo dzielących nas kilometrów ona wciąż potrafi wyczuć kiedy jest źle.
-Nie mój dziadek żyje, a jakim cudem Jaxon ci to powiedział?-na prawdę mnie to zdziwiło.-Dobra, opowiesz mi później-westchnęłam.-Muszę kończyć, zaraz wejde do szpitala.
-Co?! Holly do jakiego kurwa szpitala?!-zaczęła krzyczeć.
-Mój dziadek jest w szpitalu-znowu zachciało mi się płakać.-Przepraszam. Pa-nagle sobie jeszcze o czymś przypomniałam.-Powiedz Danowi żeby przestał do mnie dzwonić-rozłączyłam się, nie czekając na dalszy przebieg rozmowy.
Znowu zaczęłam płakać. Justin mnie przytulił. Tak ten bipolarny dupek właśnie przy przytulił. Czy to nie jest słodkie?
-Chodźmy-objął mnie w tali i weszliśmy do korytarza, gdzie przesiedziałam wiele godzin.
-Nie mogą państwo teraz wejść, pacjent nie czuję się na siłach aby przyjmować gości-poinformowała nas jakaś pielęgniarka.
Nowe łzy spływały po policzkach. Już nawet zrezygnowałam z tuszu do rzęs żeby nie wyglądać gorzej niż zombie.
Diana
O kurwa jebany mać. Dziadek Holly jest w szpitalu! Nie do wiary, że ten uśmiechnięty staruszek ma...hm...kopnąć w kalendarz. I, że Holls nic mi nie powiedziała. Czuję się tak trochę urażona. Myślałam, że możemy sobie ufać. Spokojnie, Diana. Może miała naprawdę trudny czas i nie mogła dzwonić, pisać, dawać znaku życia. Rozumiem, że się martwi o Tom'a, ale bez przesady. Roberts! Przestań być taka samolubna! Do kurwy nędzy twoja najlepsza przyjaciółka cię potrzebuje, a ty myślisz tylko o własnej dupie.
-Kurwa, kurwa, kurwa-klnęłam szukając telefony.
Gdy go znalazłam napisałam SMS'a do Dana żeby się odpierdolił od Holly, bo teraz potrzebuje spokoju i wybrałam numer do Jaxona. Nie żeby mnie coś z nim łączyło, ja po prostu wyciągam z niego potrzebne dla mnie informacje.
-Tak słucham?-odezwał się zaspanym głosem.
-Co wiesz o obecnej instytucji Holly i Justina?-spytałam bez innego nie potrzebnego gówna.
-Nic, są teraz razem, tyle-ziewnął.-Idę spać. Cześć-rozłączył się.
Zajebiście
Holly
Weszliśmy do sali dziadka, ja już trochę ogarnięta,a Jus obejmujący mnie w tali. Muszę przyznać, ze póki co to jest na serio słodki. Chyba nadużywam tego słowa.
-Cześć dzieciaki-przywitał się dziadek.
Serce mi się łamało, gdy tak na niego patrzyłam. Podeszłam do niego i usiadłam obok. Patrzyłam na jego zmęczoną twarz i chwyciłam jego pomarszczoną i zniszczoną dłoń. Dziadek w młodości pracował jako ten człowiek który buduje mosty. To jedna z najlepszych prac o jakich słyszałam. Czasami-ja, Justin i inne dzieciaki z dzielnicy, siadaliśmy na naszym podwórku i słuchaliśmy jego opowieści.
-Przeżyjesz...prawda?-spytałam, a do oczu znowu napłynęły mi łzy.
-Kochanie wiesz jaka jest prawda-odpowiedział.-Nikt nie jest nieśmiertelny, a mój czas nadejdzie nawet teraz. Nie znamy dnia ani godziny, gdy nadejdzie koniec, czyż nie tego uczyliśmy cię gdy byłaś mała?-ledwo mogłam go usłyszeć.
Nic nie odpowiedziałam tylko mocniej ścisnęłam jego dłoń.
-Justin-zwrócił się do mojego towarzysza.-Proszę cię-zakaszlał.-Zaopiekuj się Holly, niech ona będzie bezpieczna-jego oddech stał się bardzo płytki.
-Dobrze-chłopak przytaknął.
-Mój czas już na ziemi się skończył, powiedzcie Louise, że ją kocham i, że będę na nią czekać.
I zamknął oczy.
Aparat zaczął niebezpiecznie pikać, co oznaczało, że serce się zatrzymało.
Żegnaj na zawsze. Nigdy nie przestanę cię kochać




Od Karoli:
Doni, według mnie przeszłaś samą siebie. Rozdział genialny <3 Jeśli chodzi o mój to ten... najpierw trzeba go napisać XD pewnie skończ na poniedziałek albo jutro wieczorem. Dodamy jak będzie 6 komentarzy. Dzięki że czytacie <333
Lost of love
Karoli xoxo.

Od Doni:
Więc kolejny...według mnie nawet, nawet :D
Przepraszam, że takie kreski przy notce, ale coś mi się zjebało ;___;
Zapraszam na aska :)
Liczę, że będzie 6 komentarzy, bo nie wiem czy wspominałyśmy, ale zawsze na nie czekamy :) No i oczywiście bardzo motywują! Na razie wyjeżdżam, ale gdy tylko wrócę w sobote/niedziele to dodam rozdział, o ile też będzie on na mojej poczcie xx
See you soon,
Doni xx

7 komentarzy:

  1. Wy Juz znacie moja opinie XD :) /david

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ;D
    Na moim blogu pojawił się nowy rozdział...zapraszam! ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepszy Jezuu jggghhffgijgfgubvdstu

    OdpowiedzUsuń
  4. o nie...nie wierzę, w to co sie wydarzyło..cały rozdział byłam trzymana w niepewności...a jednak zmarł...biedna Holly. Jestem ciekawa czy Justin się nią zaopiekuje. Oby tak i czekam na NN <3

    OdpowiedzUsuń