Rano, albo raczej o świcie obudziłam się i słyszałam jak dziadek kaszlę w pokoju obok. Martwię się o niego. Mimo, że mówi, że wszytko z nim dobrze wiem jaka jest prawda. Słabnie z dnia na dzień. Jego skóra w niektórych miejscach miała ohydne czarne plamy.
Poszłam do kuchni i zastałam tam tylko babcie, więc z ciekawości spytałam:
-Gdzie jest dziadek?-wzięłam mleko z lodówki i płatki z szafki.
-Kochanie...dzisiaj został w łóżku. Nie może ostatnio ustać na nogach i ma ogólnie problemy.
Po jej słowach straciłam apetyt. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Czy niedługo jego czas nadejdzie? Ale ja nie chce tracić dla siebie kogoś tak ważnego...
W pokoju dopiero przypomniałam sobie o wczorajszej wiadomości od Justina.
Jaxon
Wszyscy są załamani i na razie tylko się modlimy. David za tydzień będzie budzony z śpiączki. Jeśli się obudzi, otworzy oczy, da jakikolwiek znak życia to możemy być spokojni, ale jeśli nie to...wiecie. Kopnął w kalendarz i chuj jeden wie jak będzie gang działał. Justina na szczęście zwolnili...albo inaczej. Sam wyszedł jak tylko się dowiedział, że Holly też tutaj jest. Chyba sobie coś też przypomniał, ale nie chce powiedzieć co. Szkoda. Jaxon! Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Nie tak cię mama wychowała. Teraz gadam jak Jazzy. Za dużo czasu spędzam z siostrą.
Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Spojrzałem w górę i zobaczyłem Luke'a. Co on tutaj do cholery robi?!
-Pojebało cię?-warknąłem.
-Ciebie też miło widzieć-dosiadł się do mnie.-O czym myślisz?
-O niczym-rzuciłem krótkie spojrzenie na Davida.
Śpi. A czego innego się spodziewałeś? Że będzie tańczyć hula na materacu?
-Więc inaczej...co cię tak bardzo martwi? Rzadko siedzisz w takiej ciszy. Znam cię.
-Zastanawiam się nad wieloma rzeczami...nie wiesz może co u naszych rodziców?-miałem cichą nadzieję, że będzie coś wiedział więcej niż tylko to, że są źli o to gdzie jesteśmy i dlaczego nie chcemy im powiedzieć.
-Martwią się o was-powiedział coś co wiem. -Ale poza tym to wszystko u nich dobrze. Pattie jest zmęczona nocnymi zmianami w szpitalu, a Jeremy...miał mały wypadek w warsztacie.
-Co?-spytałem zdenerwowany.-Jaki?!
-To nic takiego. Po prostu brakowało im kilka części. Ale ty chyba wiesz gdzie one są.
Oczywiście,że wiem.
Czasami gdy chłopaki coś potrzebują bierzemy to od taty, a gdy już nie są potrzebne to oddajemy. Gorzej jak zniszczymy np. silnik i nie mamy jak go oddać. Wtedy zaczynają się problemy i musimy oddać z jakiegoś auta, które wygraliśmy na wyścigu. Tymczasem resztę też rozbieramy i sprzedajemy w częściach. I w ten sposób nie mamy tak wielu aut. Chyba tylko James i Justin na to narzekają.
Justin
Ubierałem właśnie moje, i wyszedłem z mojego starego domu, którym mieszkają tylko Bruce i Diana. Dobrze czasami wrócić do korzeni, dziadków i wspomnień. Trochę dziwnie się czasami czuję z tym, że to z Holly bawiłem się na podwórku, tyle lat minęło i wtedy gdy ją spotkałem na stacji...wszystkie nasze wspomnienia powróciły. Śmiać mi się chciało gdy przypominam sobie jak nasze mamy planowały naszą wspólną przyszłość. Wtedy "przez przypadek" je podsłuchałem.
FLASHBACK
-Pasowaliby do siebie-powiedziała moja mama.
-Mieliby kochane dzieci...i dom...-rozmarzyła się druga kobieta.
One serio mówią? Ja z Holly? Spojrzałem na dziewczynkę biegającą razem z Ryanem i Chazem. Kopała zgrabnie moją piłkę,którą przed chwilą jej oddałem. Miała dwa warkoczyki i sukienkę przez co bardzo zabawnie wyglądała. Dlaczego akurat z nią miałbym się umawiać? Justin Bieber sam wybieram.
-Ale lepiej im nie mówcie, bo wiemy jaki jest Jus-wtrącił mój tata. Oh dzięki tatusiu. Jeszcze się za to zemszczę.
-Dzieci chodźcie!
FLASHBACK
END
Byłem już pod jej domem. Stał tam jej dziadek i babcia. Ich też dobrze pamiętam. Zawsze dawali mi ciastka i sok pomarańczowy...trochę za tym tęsknie.
Ściszyłem piosenkę, którą przed chwilą włączyłem "Americam idiot" i otworzyłem drzwi.
-Dzień dobry-uśmiechnąłem się do Tom'a i Louise.
-Justin kochanie-starsza pani mnie przytuliła.-Wieki cię nie widziałam! Jak ty wydoroślałeś-uśmiechnęła się do mnie,więc to odwzajemniłem.-Ale uśmiech masz wciąż ten sam.
-Mnie też panią miło widzieć-podałem rękę jej mężowi.-Dzień dobry panu. Jak zdrowie?
On chyba jest na coś chory Jego skóra ma dziwne plamy i widać, że słabo się trzyma.
-Jakoś nie tego, ale nie narzekam. Miło, że wyciągasz gdzieś naszą Holly. Cały czas tylko się martwi. Dziewczyna jest młoda, niech nie marnuje życia.
-Zgadzam się z panem.
Louise
Justin to taki kochany chłopak. Moja wnusia dobrze trafiła. Tak bardzo się ciesze z jej szczęścia. Widzę błysk w jej oku, gdy wspominamy o chłopaku. Ciekawe czy to tylko plan ich rodziców czy też prawdziwa miłość.
-Holly-krzyknęłam.-Justin przyszedł!
Ona tylko krzyknęła, że już idzie. Chwilę później usłyszeliśmy jak coś spada ze schodów. Młody Bieber zerwał się szybko do biegu, a my poszliśmy za nim. Jak się okazało mała spadła ze schodów.
-Nic mi nie jest-wstała śmiejąc się jakby nigdy nic.
-Na pewno?-brązowooki objął ją w talii.
-Tak.-zarumieniła się. Jakie to słodkie.
Zapadła chwilowa cisza, którą przerwał mój mąż. Zaczął strasznie kaszleć i musiał usiąść. Wszyscy przestraszyliśmy się nie na żarty. Jednak wiedziałam, że nie będzie chciał nigdzie jechać. Nie chce żeby umierał. Tutaj. Teraz.
-Proszę pana-Justin puścił Holly i podszedł razem z nią do Tom'a.-Zawieziemy pana do szpitala.
-Nie,ja nie chce-zaprzeczył.
-Nie ma mowy, że cię tutaj zostawimy-powiedziała mała.-Jedziesz. Justin czy możesz nas zawieść?-poprosiła chłopaka.
-Tak, jasne.
Chwilę później byliśmy w drodze. Tom ledwo mówił i co chwilę miał ataki, a ja płakałam razem z brązowooką. Justin tylko zachowywał zimną krew. Kierował, trzymając ręce na kierownicy i z wzrokiem wlepionym w szybę. Gdy już byliśmy na miejscu lekarze od razu się nim zajęli.
Tom
Gdy już udało im się mnie uratować postanowiłem, że podpiszę pewien papier, który zabroni im podejmować jakiejkolwiek pomocy mnie, gdy znowu tutaj wyląduje. Szkoda tylko, że nie powiedziałem mojej kochanej wnusi, że pięknie wygląda...ciekawe jak się bawiła na randce. Liczę na pełen opis sytuacji, zaraz będą mogli wejść, więc moja ciekawość zostanie zaspokojona.
-Cześć-przywitałem się. Mój głos jest strasznie cichy i słaby.
-Hej dziadku-Holly usiadła na łóżku.-Jak się czujesz.
-Bywało gorzej-uśmiechnąłem się.-A jak tam wasza randka?
-Nie było jej-przyznał Justin.
-Jak to?-zdziwiłem się.-Dlaczego?
-Bo pana wnuczka jak i ja podjęliśmy decyzje, że pójdziemy na nią innym razem, a teraz wolimy tutaj być.
Po tych słowach znowu zacząłem kaszleć. Ale na szczęście po chwili mi przeszło. Patrzyli na mnie zmartwieni.
Jeszcze nie umieram, spokojnie.
____________________
Od Karoli:
Ja za bardzo nie ma co do powiedzenia. Rozdział mi się podoba. Dziękujemy za to że czytacie i komentujecie i że was przybywa <mam nadzieje> . Do następnego czyli nie obiecuje ale soboty-powiedzmy ze chcą mi zabrać internet na weekend więc nic nie obiecuje xxx.
Lots of love
Karoli xoxo
Od Doni;
Strasznie wcześnie dzisiaj dodaje o.O
Ale mam nadzieję, że skomentujecie.
Kochamy was <3
Przez najbliższy czas będę miała problem z pisaniem i dodawaniem, ale chyba trochę przynajmniej rozwiązałyśmy sprawę z logowaniem się na moje konto :D
Doni xx
PS. No więc zapomniałam wspomnieć o ASKU
Gdzie możecie zadawać pytania o cokolwiek bohaterów, mnie i Karoli xD albo mój ask bo tam zaglądam częściej :) Hejtować, wyrażać swoją opinie czy inne bzdetki metki też możecie tam pisać! xx
Uwielbiam czytać waszą historię! Już nie moge doczekać się następnego rozdziału :>
OdpowiedzUsuńsuper są te wasze historie :) nie mogę sie doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńrozdział boski. Czekam z niecierpliwością na kolejny <3
OdpowiedzUsuńzajebisty *.*
OdpowiedzUsuńJezuniu jdjdhdhdhdhhhhd najlepszy czekam na następny bosky
OdpowiedzUsuńA więc czytam to dopiero Od 4 rozdziału ale bardzo mi się podoba więc z niecierpliwością czekam na następny :) /Jazzmin
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń