Ze
szpitala wyszliśmy około dwudziestej pierwszej. Babcia postanowiła
tam zostać, na noc-upierała się że nigdzie nie idzie- a ja i
Justin postanowiliśmy wracać. Znaczy on mnie wyprowadził stamtąd
niemal że siła, a babcia mu pomogła.
-A
więc, mieliśmy iść na randkę- zapytałam, ruszając brwiami.
Justin podrapał się po karku w zakłopotaniu. Rozśmieszało mnie
to.
-Eeee...noooo..
ten...-zacinał się, na co ja się roześmiałam- Jak miło, że cię
rozbawiłem moim zakłopotaniem
-Justin
Bieber jest zakłopotany określenie. Justin Bieber nigdy nie jest
zakłopotany.- wypiął pierś przed wejściem, kiedy staliśmy przed
domem moich dziadków.
-Tak,
to jaki jesteś teraz?- zaśmiałam się otwierając drzwi- wejdź
-No,
na pewno nie zakłopotany.
-Jak
zawsze pewny siebie- westchnęłam.- Okej, wiec to nie miała być
randka-przeciągnęłam
-No
tak, tylko coś w stylu przyjacielskiego spotkania.-powiedział
pewniej. O czyli ja i Bieber to przyjaciele.
-Okej,
ale nie niszczmy im tej perspektywy, i pozwólmy żyć w przekonaniu
że to miała być randka.-zaśmiał się
-Mi
pasuje- podszedł do mnie i mnie przytulił, w sumie to wtulił się
we mnie. Objęłam go ramionami.
-Co
ci jest?-zmarszczyłam brwi. To dziwne uczucie nie kłócić się z
nim, ani nie wyzywać. Dziwniejsze było to że był spokojny, i
normalnie rozmawialiśmy.
-Nic-mruknął
i przytulił mnie mocniej. To daje mi do myślenia.
-Justin
proszę- wiedziałam, że stąpam po wyjątkowo cienkim lodzie, ale
było z nim coś nie tak.
-Nie,
Twój zasr..-chciał warknąć ale nie pozwoliłam mu na to.
Chwyciłam jego twarz w dłonie i spojrzałam w jego morze karmelu
oczy.
-Powiedz
mi to w twarz. Powiedz mi w oczy, że to nie mój zasrany interes.-
przystanęłam-Teraz.
-David,
jest w szpitalu, w śpiączce, a jeśli się nie obudzi...-nie
chciała tego słyszeć więc przerwałam mu.
-Dlaczego
jest w szpitalu?-uniosłam brew.
-Wrócił
gang. Napadli na mnie i na niego.- zamarłam. Jak to napadali.
-Co
do cholery Justin. Okej, nie jesteś święty wiem. Ale co to za
gówno- Nie wierze. Czy ja się martwię o kogoś takiego jak
Justin?
-Nasze
gówno, do którego ty nie masz prawa wejść- powiedział to, z
zmartwieniem w głosie.
-Czy
ty się o mnie martwisz, Bieber?-uniosłam brwi.
-Nie.-odparł-
po prostu nie chcę mieć jeszcze ciebie na głowie.- auć zabolało.-
znaczy nie będę mógł, być z tobą dwadzieścia cztery godziny na
dobę.-poprawił kosmyk moich włosów , wkładając je za ucho.
-Co
mam przez to rozumieć?
-Dobra-
przyznał- martwię się.- zatkało mnie- jesteś, inna niż te
wszystkie dziwki, z którymi spałem do tej pory.
-To..-urwałam-miłe...tak
myślę.- uśmiechną się słabo.
-Dlaczego
was zaatakowali?-byłam ciekawa.
-Nie
odpuścisz, prawda?-zapytała, a ja pokręciłam głową- nie
dokończone sprawy z przeszłości. Po prostu nie mieszaj się w to.
-Powiesz
mi kiedyś?- zapytałam z nadzieją.
-Kiedyś.-mruknął.
**
Siedzieliśmy
teraz, w moim pokoju. Justin kończył zapalać ostatnią świeczkę
i dosiadł się do mnie na łóżko. Leżałam nie spokojnie dopóki
on nie przyszedł i nie przyciągnął mnie do siebie.
-Nie
mogę uwierzyć, że właśnie teraz wyłączyli prąd, w tej części
miasta.-mruknęłam bardziej wtulając się w Justina. Poczułam jak
jego klatka wibruje od śmiechu- Zamknij się! Boje się ciemności-
westchnęłam
-To
jak zasypiasz?-droczył się ze mną.
-No
wyobraź sobie że mój pokój jest oświetlony przez lampki
powieszone przy suficie.- westchnęłam i odsunęłam się od niego.
-Jesteś
takim dzieckiem.
-A
ty niby nie ?-niosłam brwi.
-Nie.-powiedział
poważnie.- bo ile ty masz lat żeby bać się ciemności pięć?
-Nie,
szesnaście ale każdy ma fobie.- wzruszyłam ramionami.
-Szesnaście?-uniósł
brwi.
-Tak
szesnaście.- westchnęłam- wybacz, że nie jestem dwudziestolatką
i chodzę wszędzie gdzie są kłopoty.
-Ja
tak nie robię- uniósł ręce w geście poddania
-Wcale,
Justin, wcale- ułożyłam się wygodniej na poduszkach patrząc na
jego profil. Jest tak idealny.
-To,
kiedy masz urodziny ?- usłyszałam po chwili miłej ciszy.
-Dwunastego
września.- Justin, również położył się wygodnie obok
mnie.-Justin...-zaczęłam nie pewnie
-Hmm?
-Co
to była za dziewczyna, na zdjęciu u ciebie w pokoju.
-Ahh
ona- westchnął- to Macy nikt ważny... teraz już nikt ważny-
zmarszczyłam brwi i podniosłam się na łokciach.
-Teraz?
-Tak,
była kolejną dziwką. Spała z każdym chłopakiem. Z Davidem,
Jamesem..
-Rozumiem.-
nie wiem co mnie tchnęło ale nachyliłam się nad nim i cmoknęłam
jego usta. Odwzajemnił to ale nie pogłębił. Nowość. Położyłam
się ponownie na brzuchu. Justin przybliżył się do mnie i objął
ramieniem.
Justin:
Kiedy
Holly zasnęła chciałem wyjść jednak ona mi nie pozwoliła.
-Justin,
zostań nie chce być sama.- złapała moją rękę, kiedy podnosiłem
się z jej łóżka.
-Jesteś
pewna księżniczko?- zapytałem i mogłem dostrzec jej rumieniec w
niewielkim świetle, ledwo palących się świeczek.
-Tak-mruknęła.
Nie czekając, długo zdjąłem z siebie bluzkę i wskoczyłem
ponownie na swoje miejsce.- Dziękuje.
-Wow,
ty serio boisz się ciemności- zachichotałem.
-Nie-poprawiła
się i teraz leżała na plecach-ja po prostu nie chce zostać sama w
domu dziadków.
-Czemu
nie śpisz?
-Nie
mogę spać. Martwię się Justin- westchnęła i ponownie przytuliła
się do mojego boku.
-Wiesz
co? Jak jeszcze byliśmy dziećmi słyszałem jak nasi dziadkowie i
mamy rozmawiają... o nas-Holly uniosła brwi
-Co?-zaśmiała
się
-No,
zaplanowali nam przyszłość...Razem- zaczęliśmy się śmiać.
-My,
do siebie nie pasujemy- powiedziała Holly.
-Wyobraź
to sobie-Holly uśmiechnęła się prawdopodobnie idąc za moimi
słowami i zobaczyła nas za kilkanaście lat.
-Nie
byłoby tak, źle- zaśmiała się.
-Przed
chwila pow..
-Wiem
co powiedziałam- warknęła żartobliwie- i teraz zmieniam zdanie.
-Jesteś
nienormalna-zaśmiałem się cicho.-Mówił Ci to już ktoś?
-Danny-mruknęła
smutno. Teraz moja kolej na pytanie
-Danny?
-Mój
były chłopak.- wstała z łóżka- Jestem głodna, chodź ze mną
do kuchni.-wywróciłem oczami.
-Ty
i ta twoja fobia.
Zeszliśmy
ze schodów do małej kuchni. Holly udała się do brązowych szafek
aby wyjąć chleb, a ja wyjąłem z lodówki ser, masło i..
-Holly?-odwróciła
się do mnie-szynkę też?
-Tak.-odpowiedziała
i wzięła ode mnie rzeczy. Zacząłem jej pomagać w przygotowywaniu
kolacji i nastawiłem wodę na herbatę
-Od
kiedy zaczęłaś jeść mięso?-szturchnąłem ją w żebra.
-Od
kiedy, na mnie nawrzeszczałeś, pamiętasz?- Przypominałem sobie
wszystko co jej mówiłem tego dnia i faktycznie kazałem jej je
zjeść. I rzeczywiście przytyła. To dobrze.
-Tak-
kiedy czekaliśmy na to aż woda się zagotuje, przysunąłem się do
niej.- Holly, czy ty na serio wyobraziłaś sobie NAS za kilka lat?
-Mhm,
a co – teraz odwróciła głowę w moją stronę.
-I
jak nas widziałaś?-zapytałem ciekawy. Już nawet nie chodził o
zemstę na Mecy.
-Szczęśliwych,
z gromadką dzieci, psem i kotem. W naszym domku w Stratford.-
zaśmiałem się z jej rozmarzenia. Była taka urocza. Przysunąłem
się do niej jeszcze bardziej. Tuląc ją.
-Holly,
chce...-moją wypowiedz przerwał dźwięk zagotowanej wody. Może
to i lepiej?
Odwróciła
się i wyjęła przygotowane jedzenie na talerzyk.
-Bierz,
sama tego nie zjem-praktycznie wcisnęła mi jedną z kanapek i z
talerzykiem ruszyła do salonu siadając na kanapie i włączając
jakąś bajkę na swoim Iphone. Ta dziewczyna. Zaśmiałem się w
duchu. Jest taka niewinna.
**
Kiedy
byliśmy już, ponownie w jej pokoju, ona skoczyła na łóżko
klepiąc miejsce po jej prawej stronie. Podszedłem i usiadłem.
Spojrzałem na zegarek piętnaście po północy.
-Nie
jesteś zmęczona?-zapytałem
-Nie
bardzo-wzruszyła ramionami. I zlustrowała mnie wzrokiem. Jej
policzki przyjęły kolor czerwony. Czyżby dopiero teraz
zorientowała się że nie mam koszulki?
-Podobają
mi się twoje tatuaże,a zwłaszcza korona. Przejechała po niej
ostrożnie palcem, jakby bała się jej dotknąć.- Justin, w kuchni
chciałeś o coś zapytać.- Zmarszczyłem brwi. Jednak kilka sekund
później już sobie przypomniałem. Cholera ta dziewczyna ma pamięć.
-To
już nie ma znaczenia.
-Wszystko
ma znaczenie Justin- pisnęła wyrzucając ręce w powietrze.- Więc
czekam.
-Holly,
nie naciskaj-jęknąłem
-Justin
powiedź- przedrzeźniała mnie.
-Nieee-marudziłem
jak moja siostra kiedy nie dostała tego czego chce.
-Taaak
-Nie
-Tak
-Nie
-Tak
-Holly,
możesz spróbować?- zmarszczyła brwi w pytającym geście.
-Spróbować
co?
-Zasnąć,
i dać mi spokój z tym pytaniem- serio nie chciałem jej mówić.
-Doooobra,
ale wiedz że nie odpuszczę.- po tych słowach zasnęła.
Pocałowałem jej skroń i również zasnąłem, wyłączając
**
Rano
obudziłem się a ona siedziała na łóżku, czytając książkę.
-Duma
i uprzedzenie?- zapytałem zachrypniętym głosem a ona tylko
przytaknęła, pochłonięta lekturą. Spojrzałem na zegarek w
telefonie, jedenasta .- Twoja babcią się odzywała?
-Tak-opuściła
książkę- wróciła do domu o koło dziewiątej. Zaczęła się
śmiać kiedy zobaczyła nas razem.
-Wyobrażam
sobie jej minę jak tu weszła. -uśmiechnąłem się -A co z Tomem?
-Przekonała
go, aby został tam jeszcze dziś i zaraz do niego idzie.
-Będzie
dobrze.-pogładziłem jej dłoń
-Musi
być- uśmiechnęła się słabo.
Nagle,
po kuchni rozległ się dźwięk bitego naczynia. Holly spojrzała na
mnie a ja na nią. Szybko narzuciłem na siebie koszulkę, a ona
wyleciała z pokoju jak burza. Kiedy weszliśmy do kuchni, zastaliśmy
jej płaczącą babcie.
-Babciu,
babciu co się stało?-próbowała do niej dotrzeć ale na marne.
-Dziadek,
właśnie dostałam telefon on...-przerwała aby napić się wody
która jej podałem- właśnie został podłączony do tych
wszystkich maszyn. Jego stan jest krytyczny. Z oczu Holly wypłynęły
łzy. Jedna po drugiej. Podszedłem do niej jednak ona nie dała
sobie teraz pomóc.
Od
Karoli:
No
to jest i 9. Jak wam się podoba? Szczere opinie hejtować albo i
nie. Piszcie. Ponownie dziękuje za to że czytacie i nas wspieracie.
To miłe czytać wasze komentarze. To motywuje. Jesteśmy wam bardzo
wdzięczne z Doni. Za wszelkie błędy w rozdziale przepraszam jest
2;45 a ja to dokańczam bo nie mogę spać. Nie ma chyba dużo do
gadania, jeszcze raz dzięki. Do następnego.
Lost
of love
Karoli
xoxo
Od Doni;
Fajnie, że liczba komentarzy i odwiedzin spada :c
Ten rozdział miał być już tydzień temu w nd, ale ponieważ byłam uparta i go nie dodałam to możecie mnie nienawidzić :)))
Przypominam o asku gdzie możecie pytać o wszelkiego rodzaju rzeczy :x
Zastanawiałam się czy ktoś w ogóle czyta nasze notki pod rozdziałami...i chyba nie ;___;
Pamiętajcie o zasadzie:
Jeśli chcecie byc informowani to wpiszcie się do zakładki.
Przypominam o asku gdzie możecie pytać o wszelkiego rodzaju rzeczy :x
Zastanawiałam się czy ktoś w ogóle czyta nasze notki pod rozdziałami...i chyba nie ;___;
Pamiętajcie o zasadzie:
Czytasz-komentujesz :) x
Mój rozdział będzie jakoś w okolicach wtorku xxJeśli chcecie byc informowani to wpiszcie się do zakładki.
O boże kocham ten rozdział! <3
OdpowiedzUsuńJustin jest taki kochany. : 33
Szkoda mi dziadka Holly. :c
Mam nadzieje, że Justin i Holly będą razem.
Czekam na nn. <3
OMFG Nie moglam sie doczekac 9 rozdzialu jest boski! Mam nadzieje ze Justin i Holly beda razem <33
OdpowiedzUsuńBoski! Czekam na nn! ♥♥
OdpowiedzUsuńP.S Ja umiem zrobić tło na bloga xx
boski. Emocje jakie panuję w tym rozdziale są nie do opisania. Jeszcze zachowanie Justin i Holi szok. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Czekam z niecierpliwością na kolejny oby był szybko. Kocham wasze opowiadanie. Jestem ciekawa co stenie się z jej dziadkiem i wgl co będzie z losami bohaterów.
OdpowiedzUsuńŻycze weny kochane <3 <3
OMFG...kocham tooo...<3 <3 <3<3 <3
OdpowiedzUsuńNajlepsze <3 <3 <3 <3 ~Kasia P.
Czekam<3
OdpowiedzUsuńchcę więcej <3
OdpowiedzUsuńnastepne *.*
OdpowiedzUsuńJak cudownie że Holly wyobraża sobie ich razem <3 Stan krytyczny Tom'a :'(
OdpowiedzUsuń