Nobody:
Jaxon,
od trzech dni siedział w szpitalu i przyglądał się jak
pokiereszowane ciała brana i Davida leżą bezwładnie, na
niewygodnych szpitalnych łóżkach. Jedyną myślą w jego głowie
było po jaką cholerę, Justin i reszta spotkali się z Lee i jego
gangiem. Tylko szkód narobili. Justin leży nieprzytomny od ponad
tygodnia, David jest w śpiączce. Jednak chłopak był mu wdzięczny,
za uratowanie życia swojemu bratu. Jednak obrabiając swojego
najlepszego przyjaciela, sam przyjął kulkę w klatkę piersiową.
Jake,
myślał czy nie zadzwonić do Holly, ale Justin nie byłby z tego
zadowolony.
-Jaxon,
jednak powinieneś do niej zadzwonić.-do pokoju wszedł James, z
dwoma kawami.
-Znasz
Justina, a ja lubię swoje życie.
-Pierdolić
Justina, on jej potrzebuje.-skwitował James. Drzwi do sali się
otworzyły a w nich stanęła dziewczyna. Nie byle jaka dziewczyna.
W
tym momencie każdy stał w nią wpatrzony, i nawet nie mrugał. Nikt
z wyjątkiem dwójki chłopaków. Jaxon'a i Jeka. Jej długie włosy
spięte w warkoczyk i uroczy uśmiech. Oczy lśniły,a szczęście z
nich wyparowało kiedy ujrzała Davida i Justina. Jej dłoń
powędrowała do ust, zakrywając je. Pojedyncza łza spłynęła po
jej policzku. James podszedł do niej i ją przytulił a ona zaczęła
niekontrolowanie szlochać.
-Co
ty tutaj robisz?- warknął na dziewczynę, Jake.
-Wypierdalaj
z tąd.- zażądał Jaxon, a reszta patrzyła na nich jak na
szaleńców.- Po jakiego chuja tutaj przyszła? Faceci Ci się
skończyli?
-Jaxon-
wszedł mu w słowa Mike, jak możesz tak o niej mówić?
-Do
tej dziwki?- zaśmiał się bez humoru- normalnie.
-Rozumiem
że wieści szybko się rozchodzą ale ciebie tutaj nam nie potrzeba
skarbie.-warknął
James.
-Nie
przyszłam tu to was, tylko do Justina.- popatrzyła w jego stronę i
westchnęła.-Kocham go.
-Akurat
spierdalaj.- krzyknął James, aż wszyscy się wzdrygnęli. Byli tak
pochłonięci chwilą, ze nie ujrzeli najważniejszego. Justin
odzyskał przytomność i wsłuchiwał się w ich rozmowę, jednak
oczy wciąż miał zamknięte, chcąc posłuchać co ona ma do
powiedzenia. Chciał prychnąć ale, w porę się zahamował, jednak
kolejne jej słowa nie pozwoliły dotrwać mu do końca kłótni.
-I
on też mnie kocha.
Justin:
Odzyskałem
przytomność. Chciałem się odezwać ale usłyszałem głoś tej
dziwki. Postanowiłem słuchać. Jej ostatnie słowa podniosły moje
ciśnienie.
-I
ona też mnie kocha.- nie mam pojęcia z kąd wziąłem w sobie siłę
ale udało mi się warknąć.
-Tak
kocham, kocham cię pieprzyć dla, przyjemności Mecy.- wszyscy wzrok
odwrócili na mnie. Nie przeszkadzało mi to. Mój brat natychmiast
poleciał po lekarza a ja, ciskałem pioruny w jej stronę. Mecy
otworzyła szerzej oczy, i rzuciła mi się na szyję. Co jej kurwa
odbiło. Mecy to ta dziewczyna z fotografii u mnie w pokoju. Ciekawe
czemu ja go jeszcze nie wyrzuciłem. Chciałem coś powiedzieć ale
uratował mnie lekarz.
-Przepraszam,
panią ale musi się pani odsunąć chciałbym przebadać pacjenta.-
Dziewczyna odsunęła się nie chętnie,a ja dziękowałem za to
Bogu. Jej perfumy duszą. Lekarz, kazał im wyjść z sali. Założę
się że teraz mój brat i przyjaciel urządzają jej piekło z
życia, pod czas, gdy reszta tych idiotów próbuje ją bronić.
Lekarz
zrobił mi jakieś badania, coś do mnie gadał ale nie skupiłem się
na tym zbytnio. Moje myśli przejęła Holly. Pewnie jest na mnie
wściekła że nie zadzwoniłem, ale niestety pewni idioci
postanowili na mnie i na Davida napaść. Właśnie David. Jest
kompletnym debilem. Przez jego głupotę i postanowienie mnie
uratowania może teraz umrzeć, jednak jestem mu ogromnie wdzięczny.
Po wyjściu lekarza weszli jedynie James i Jaxon.
-Stary,
co ona tu robi- zapytał wkurzony Jaxon.
-No
nie wiem, może przyszła po kolejną porcję poczucia każdego
kutasa z naszego gangu?
-Nie
wierze, że te cioty nie skapnęły się, że spała z każdym z
nas.-zaśmiał się bez humoru James.
-Mecy,
wraca do Stratford, za dwa tygodnie.- po chwili ciszy, powiedział
Jaxon. On również ją zna.
-Chyba
ją mała zdzirowata główka boli.- warknąłem.
-Kiedy
cię wypisują?- zapytał mój brat.
-Za
dwa dni.- westchnąłem- wiesz co u Holly?
-Jest
w Toronto, u dziadków-oznajmił
-Świetnie-
odwróciłem głowę do okna.- Jaxon może odwiedzimy Bruca i
Diane?-zapytałem dobrze wiedząc, że jej dziadkowie mieszkają
kilka domów dalej. I wtedy sobie coś przypomniałem
FLASHABACK
Ja,
Chaz i Ryan, graliśmy w piłkę nożną kiedy zobaczyłem małą
dziewczynkę skacząca na skakance. Miała dwa warkoczyki i sukienkę
w kwiatki. Moi dziadkowie i Pattie rozmawiali z jej mamą i
dziadkami.
-Justin-
zawołała mnie mama- chodź tu i pograj z Holly-uśmiechnęła się
do nas, a ja kiwnąłem głową. Ona podbiegła do nas i zaczęliśmy
grać. Była dużo młodsza, i musieliśmy być ostrożni jednak było
w niej dużo energii.
FLASHBACK
END
Po
tamtych wakacjach wyprowadziła się, a ja wróciłem do domu w
Stratford. Nie widziałem jej już więcej aż do dnia na stacji
benzynowej. Wiedziałem, że to ona bo kilka dni wcześniej moja mama
spotkała się z jej mamą, i powiedziała że Holly jest tutaj. Nie
miałem pojęcia wtedy gdy znów ją zobaczyłem że to ona. Ale u
niej w domu w garderobie była ta sama skakanka i moja piłka którą
jej dałem, dorysowałem na niej taki krzywy uśmiech i z tąd ją
poznałem. Kiedy przyprowadziłem Holly do mojego domu, Pattie jej
najwidoczniej nie również nie poznała.
-Justin-z
moich rozmyśleń wyrwał mnie Jake. Wtedy też zobaczyłem, że na
sali był tylko on, ja i David.- Zemścij się na niej- uśmiechnął
się, a ja domyśliłem się że mówił o Macy. Wmieszam w to Holly,
która pewnie po tym mnie zabije, ale będzie warto. Niech cierpi tak
jak cierpiałem ja.
-Chętnie-
uśmiechnąłem się łobuzersko, i przybiłem żółwika z Jakem.-
Jak się dowiedziałeś?
-Cóż,
James jak już wiadomo nie jest za cichą sobą i wykrzyczał to przy
wszystkich.- zaśmiał się a ja mu zawtórowałem.
Holly:
*
2 dni po obudzeniu Justina *
-Holly-
delikatny głos Dan'ego, dobiegał zza drzew na łące. Biegła za
nim uśmiechając się i nie patrząc pod nogi. Nagle przewróciła
się, ale nie upadła. Wpadła w czyjeś ramiona. Były ciepłe i
dużo silniejsze, niż takie jakie miał Dan. Nie odważyła się
podnieść głowy, tylko obserwowała liczne tatuaże. Poczuła
drgania śmiechu. Znajomego śmiechu. Podniosła wzrok. Zaniemówiła.
Jej oczom ukazał się Justin. Nie powiedziała nic, zaczęła
płakać. Dlaczego? Sama nie wiedziała. Chłopak ja przytulił.
Nagle słońce się schowało, a rozpętała burza. Zaczęło padać
i grzmieć. Ona stała w delikatnej, białej powiewającej na wietrze
sukni, a on w nisko opuszczonych spodniach i bokserce. Nie mógł jej
puścić. Nie chciał. Wtedy, kiedy ona się od niego odsunęła
między nimi, walną piorun. Oboje byli otoczeni kołem z ognia,
który zbliżał się do nich, nie ubłagalnie szybko.
-Kocham
Cię, Holly-krzyknął za nim płomień go dotknął.
-Kocham
Cię, Justin- ona również krzyknęła i płomień ja dotknął.
Wtedy
oboje poczuli ulgę, spojrzeli w górę na delikatne światło.
ZOBACZYLI JEJ DZIADKA.
Obudziłam
się spocona, przerażona, z krzykiem i płacząc. CO TO DO CHOLERY
MIAŁO BYĆ? Dziadek, Dan, Justin, wyznanie miłości... Nie rozumiem
tego. Spojrzałam na zegarek trzecia dwadzieścia. Świetnie, znając
mnie, nie zasnę. Swoją drogą, ciekawe czemu ten dupek się do mnie
nie odzywa. Wstałam z łóżka, wzięłam mój kocyk w misie, i
szczelnie się nim opatuliłam. Usiadłam na parapet lekko, i lekko
uchyliłam okno. Przed domem zobaczyłam, jakieś postacie, chyba
dwie. Starałam się przyjrzeć bliżej. Wtedy jeden stanął przy
lampie ulicznej. Był podobny do Jaxon'a. Nie chyba mam coś z głową.
Starałam
się przyjrzeć lepiej, i położyłam ręce na szybie okna. Jak się
można domyślić, zapomniałam że jest otwarte. Wypadłam,
piszcząc. Okej dramatyzowałam. Spadałam może metr, więc tylko
się poobijałam. Usłyszałam kroki, jednak cały miałam zamknięte
oczy i czułam jak róże babci wbijają mi się w moje łydki.
Dziękuje Ci, babciu że jednak postanowiłaś je posadzić odrobinę
dalej.
-Holly,
oszalałaś?- usłyszałam ochrypły głos Justina zbliżał się do
mnie. Nie odezwałam się.
-Holly-
zawarczał
-Odejdź-
mruknęłam i wstałam. Chciałam podciągnąć się na parapet, ale
on mnie zatrzymał.-Justin chce wejść do pokoju- warknęłam.
-Jaxo,
idź do domu.-ten nic nie odpowiedział, tylko poszedł. Pomógł mi
wdrapać się na parapet.
Kiedy
zobaczyłam, że idzie za mną pisnęłam cicho.
-Co
ty robisz?
-Jak
to co, wchodzę- powiedział tonem ide-do-piekarni.
-Chyba
sobie, ze mnie kpisz, Justin. Stoisz pod moim oknem, jak jakiś
psychopata o-spojrzałam na zegarek- trzeciej czterdzieści pięć i
teraz tak po prostu wchodzisz do mojego-dałam nacisk na to słowo-
pokoju?- teraz prawie krzyczałam
-Nie
podnoś na mnie głosu-warknął, kiedy już wszedł już do środka.
-Będę
robić, co będę chciała- wywróciłam oczami.
-Co
ty kurwa do mnie powiedziałaś szmato?
-Będę
robić, co będę chciała-powtórzyłam pewna siebie.-zachowujesz
się jak szmata Justin.
-Czy
ty kurwa nazwałaś mnie szmatą?- podszedł do mnie.
-Nie
nazwałam, cię ścierą. Kutasie- skrzyżowałam ręce na piersi.
-Co
ty kurwo powiedziałaś?- był.. zły
-To
co słyszałeś mam przeliterować?- podeszłam bliżej jego.
-Nie
trzeba!-krzyknął. Dobrze że babcia beż aparatu na uszach nic nie
słyszy, a dziadek ma mocny sen- Przegięłaś suko!- przysunął się
do mnie. O nie to nie wróży nic dobrego.
Zanim
zdążyłam uciec, delikatnie ale stanowczo złapał mnie za rękę
odwrócił i oparł mnie o ścianę. SUPER. Oddech miałam nie równy
tak samo jak on. Za nim zdążyła odpowiedzieć poczułam jego usta
na swoich. Zaczął delikatnie mnie całować. Nie odwzajemniłam
tego, jednak po chwili przywarł do mnie całym ciałem. Czy teraz
każde nasze spotkania tak będą wyglądały? Oderwałam się od
niego.
-Kutas-
i znowu zaczęłam całować. Holly co ci odbiło. Justin wziął
mnie na ręce i podszedł do łóżka rzucając na nie.
-Dalej
jesteś taka cwana suko?- znowu mnie wyzwał, jednak nie zwróciłam
na to uwagi. Swoje pocałunki przeniósł teraz swoje mokre pocałunki
na moją szyję, całując, ssając i przygryzając ją. Jęknęłam
z rozkoszy a on się zaśmiał. Odsunęłam go.
-Dalej
będziesz taki wyszczekany?- zjechałam ręką na jego krocze.
Holly.. stop.
-Nie
jesteś moją matką, żeby tak do mnie mówić- mruknął w moje
usta i zaczął ponownie całować. Nie pytając o pozwolenie wsadził
swój język do mojej budzi. Nie protestowałam, jednak kiedy jego
ręka wpełzła pod moją bluzkę, wstałam zrzucając go z łóżka.
-i
tu się zatrzymamy Justin- powiedziałam zarumieniona
-Ale
Holly, było tak ciekawie-zrobił smutną minkę
-Nie
dla mnie-wzruszyłam ramionami
-Ale
Holly...
-Bo,
każę Ci wyjść- uśmiechnęłam się lekko
-Wiesz,
że tego nie zrobię- odpowiedział głupim uśmieszkiem i wcisnął
się pod moją kołdrę. Mogę dodać ze bez koszulki.
-Ślinisz
się, skarbie- na te słowa się zarumieniłam, i ukryłam twarz w
dłoniach.- podoba mi się ten rumieniec.
Nobody:
Holly,
rozmawiała jeszcze godzinę z Justinem, po czym zasnęła na jego
klatce. Chłopak nie chciał jeszcze iść, więc przyglądał się
jej chudemu ciału. Uważał że była za chuda, ale była piękna w
jego oczach. Holly też czuła się przy nim dobrze. Najważniejsze
czuła się bardziej bezpieczna, z nim niż z Dannym. Nie wiedząc
kiedy Justin również zasnął, jednak obudził się około siódmej
rano. Nie kontaktował gdzie jest więc chciał się odwrócić.
Utrudniało mu to, ciało uroczo śpiącej dziewczyny. Uświadomił
sobie, że nie znają się długo a lubi ją. Delikatnie uniósł jej
głowę i wyszedł z łóżka, ubierając koszulkę wyskoczył przez
okno i poszedł do domu. Kiedy wszedł do pokoju przywitał go Jaxon
-Nie
byliście zbyt głośno prawda?- zaśmiał się
-pieprz
się Jaxo- machnął ręką i poszedł pod prysznic.
Kiedy
Holly się obudziła była sama. Jednak wiedziała że poszedł żeby
nie miała kłopotów. Była szczęśliwa. Nie wiedziała co ale coś,
przyciągało ją do Justina, i to stawało się co raz to
silniejsze. Przez cały dzień była szczęśliwa. Kiedy kładła się
spać dostała sms'a.
Justin:
Zbieraj
siły, jutro zabieram cię na wycieczkę, shawty ;).
Holly:
Odczytałam
wiadomość. Uśmiech nie mógł zejść mi z twarzy, i wtedy do
pokoju wszedł dziadek.
-Jak
się masz słonko?- zapytał troskliwie
-Dobrze-odpowiedziałam
tyle bo nie wiem co jeszcze mogę.
-Jesteś
dziś strasznie wesoła, to ten z lotniska?- zaśmiał się trącając
mnie łokciem.
-Haha,
nie dziadku, bardziej jego brat.
-Justin
Bieber?- zapytał
-To
ty go znasz?- zdziwiłam się
-A,
ty nie pamiętasz?
-A
powinnam?
-Chłopak,
z którym bawiłaś się całe lato zanim nie wyjechał, wiedzę że
wasze drogi znowu się spotkały.- uśmiechnął się, wstał i
pocałował w głowę- słodkich snów kochanie, powiedział i
wyszedł.
Długo
myślałam i przypomniałam sobie. On niego mam tą piłkę. Ciekawe
czy on tez pamięta.
FLASBACK
-Justin,
Justin- pisnęłam- Ja też chce grać
-Jasne
mała, chodź- uśmiechałam się jak szaleniec. Biegałam kiedy Ryan
kopnął do mnie piłkę i przewróciłam się, przecinają sobie
kolano. Zaczęłam płakać. Wtedy Justin wziął piłkę i namalował
na niej koślawy uśmiech, i zaczął mnie rozśmieszać
-Teraz
jest twoja-powiedział podając mi ją z uśmiechem
-Dziękuje-
rzuciłam mu się na szyję
FLASHBACK
END
Przypominając
to sobie cały czas, zasnęłam z uśmiechem na twarzy.
____________________________________________
Od
Karoli:
Nadchodzę
z 7. Nie wiem jak wam ale mi się rozdział podoba. Spodziewaliście
się Mecy?
Ja
nie mam za dużo do rozpisywania się. Komentujecie czy podoba wam
się czy nie. Szczere opinie. Macie jakieś uwagi piszcie :))))))
Dziękuje za miłe komentarze. Następny rozdział dodaje Doni. Jeśli
chodzi o mnie chyba stałym dniem dodawania będzie niedziela.
Buziaki xxxx.
Lots
of love
Karoli
xoxo
Od Doni;
Ojojo....kocham <3
Dobra nie wiem co napisać xD
Jeśli przeczytaliście poprzedni post i się pomodliliście to dziękujemy wam bardzo ♥ udało się i się obudził.
Jak czytam wasze miłe komentarze to po prostu szczerze się jak głupia do ekranu :D
Ja nie mam daty kiedy będę dodawać rozdziały, ale przewiduje na ten tydzień okolice czwartek-piątek-sobota :) bo jak ju wspominałam-to nie jest jedyny mój blog.
Doni xx