niedziela, 29 czerwca 2014

#7

Nobody:

Jaxon, od trzech dni siedział w szpitalu i przyglądał się jak pokiereszowane ciała brana i Davida leżą bezwładnie, na niewygodnych szpitalnych łóżkach. Jedyną myślą w jego głowie było po jaką cholerę, Justin i reszta spotkali się z Lee i jego gangiem. Tylko szkód narobili. Justin leży nieprzytomny od ponad tygodnia, David jest w śpiączce. Jednak chłopak był mu wdzięczny, za uratowanie życia swojemu bratu. Jednak obrabiając swojego najlepszego przyjaciela, sam przyjął kulkę w klatkę piersiową.

Jake, myślał czy nie zadzwonić do Holly, ale Justin nie byłby z tego zadowolony.
-Jaxon, jednak powinieneś do niej zadzwonić.-do pokoju wszedł James, z dwoma kawami.
-Znasz Justina, a ja lubię swoje życie.
-Pierdolić Justina, on jej potrzebuje.-skwitował James. Drzwi do sali się otworzyły a w nich stanęła dziewczyna. Nie byle jaka dziewczyna.

W tym momencie każdy stał w nią wpatrzony, i nawet nie mrugał. Nikt z wyjątkiem dwójki chłopaków. Jaxon'a i Jeka. Jej długie włosy spięte w warkoczyk i uroczy uśmiech. Oczy lśniły,a szczęście z nich wyparowało kiedy ujrzała Davida i Justina. Jej dłoń powędrowała do ust, zakrywając je. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. James podszedł do niej i ją przytulił a ona zaczęła niekontrolowanie szlochać.
-Co ty tutaj robisz?- warknął na dziewczynę, Jake.
-Wypierdalaj z tąd.- zażądał Jaxon, a reszta patrzyła na nich jak na szaleńców.- Po jakiego chuja tutaj przyszła? Faceci Ci się skończyli?
-Jaxon- wszedł mu w słowa Mike, jak możesz tak o niej mówić?
-Do tej dziwki?- zaśmiał się bez humoru- normalnie.
-Rozumiem że wieści szybko się rozchodzą ale ciebie tutaj nam nie potrzeba skarbie.-warknął
James.
-Nie przyszłam tu to was, tylko do Justina.- popatrzyła w jego stronę i westchnęła.-Kocham go.
-Akurat spierdalaj.- krzyknął James, aż wszyscy się wzdrygnęli. Byli tak pochłonięci chwilą, ze nie ujrzeli najważniejszego. Justin odzyskał przytomność i wsłuchiwał się w ich rozmowę, jednak oczy wciąż miał zamknięte, chcąc posłuchać co ona ma do powiedzenia. Chciał prychnąć ale, w porę się zahamował, jednak kolejne jej słowa nie pozwoliły dotrwać mu do końca kłótni.
-I on też mnie kocha.

Justin:

Odzyskałem przytomność. Chciałem się odezwać ale usłyszałem głoś tej dziwki. Postanowiłem słuchać. Jej ostatnie słowa podniosły moje ciśnienie.
-I ona też mnie kocha.- nie mam pojęcia z kąd wziąłem w sobie siłę ale udało mi się warknąć.
-Tak kocham, kocham cię pieprzyć dla, przyjemności Mecy.- wszyscy wzrok odwrócili na mnie. Nie przeszkadzało mi to. Mój brat natychmiast poleciał po lekarza a ja, ciskałem pioruny w jej stronę. Mecy otworzyła szerzej oczy, i rzuciła mi się na szyję. Co jej kurwa odbiło. Mecy to ta dziewczyna z fotografii u mnie w pokoju. Ciekawe czemu ja go jeszcze nie wyrzuciłem. Chciałem coś powiedzieć ale uratował mnie lekarz.
-Przepraszam, panią ale musi się pani odsunąć chciałbym przebadać pacjenta.- Dziewczyna odsunęła się nie chętnie,a ja dziękowałem za to Bogu. Jej perfumy duszą. Lekarz, kazał im wyjść z sali. Założę się że teraz mój brat i przyjaciel urządzają jej piekło z życia, pod czas, gdy reszta tych idiotów próbuje ją bronić.

Lekarz zrobił mi jakieś badania, coś do mnie gadał ale nie skupiłem się na tym zbytnio. Moje myśli przejęła Holly. Pewnie jest na mnie wściekła że nie zadzwoniłem, ale niestety pewni idioci postanowili na mnie i na Davida napaść. Właśnie David. Jest kompletnym debilem. Przez jego głupotę i postanowienie mnie uratowania może teraz umrzeć, jednak jestem mu ogromnie wdzięczny. Po wyjściu lekarza weszli jedynie James i Jaxon.
-Stary, co ona tu robi- zapytał wkurzony Jaxon.
-No nie wiem, może przyszła po kolejną porcję poczucia każdego kutasa z naszego gangu?
-Nie wierze, że te cioty nie skapnęły się, że spała z każdym z nas.-zaśmiał się bez humoru James.
-Mecy, wraca do Stratford, za dwa tygodnie.- po chwili ciszy, powiedział Jaxon. On również ją zna.
-Chyba ją mała zdzirowata główka boli.- warknąłem.
-Kiedy cię wypisują?- zapytał mój brat.
-Za dwa dni.- westchnąłem- wiesz co u Holly?
-Jest w Toronto, u dziadków-oznajmił
-Świetnie- odwróciłem głowę do okna.- Jaxon może odwiedzimy Bruca i Diane?-zapytałem dobrze wiedząc, że jej dziadkowie mieszkają kilka domów dalej. I wtedy sobie coś przypomniałem

FLASHABACK

Ja, Chaz i Ryan, graliśmy w piłkę nożną kiedy zobaczyłem małą dziewczynkę skacząca na skakance. Miała dwa warkoczyki i sukienkę w kwiatki. Moi dziadkowie i Pattie rozmawiali z jej mamą i dziadkami.
-Justin- zawołała mnie mama- chodź tu i pograj z Holly-uśmiechnęła się do nas, a ja kiwnąłem głową. Ona podbiegła do nas i zaczęliśmy grać. Była dużo młodsza, i musieliśmy być ostrożni jednak było w niej dużo energii.

FLASHBACK END

Po tamtych wakacjach wyprowadziła się, a ja wróciłem do domu w Stratford. Nie widziałem jej już więcej aż do dnia na stacji benzynowej. Wiedziałem, że to ona bo kilka dni wcześniej moja mama spotkała się z jej mamą, i powiedziała że Holly jest tutaj. Nie miałem pojęcia wtedy gdy znów ją zobaczyłem że to ona. Ale u niej w domu w garderobie była ta sama skakanka i moja piłka którą jej dałem, dorysowałem na niej taki krzywy uśmiech i z tąd ją poznałem. Kiedy przyprowadziłem Holly do mojego domu, Pattie jej najwidoczniej nie również nie poznała.

-Justin-z moich rozmyśleń wyrwał mnie Jake. Wtedy też zobaczyłem, że na sali był tylko on, ja i David.- Zemścij się na niej- uśmiechnął się, a ja domyśliłem się że mówił o Macy. Wmieszam w to Holly, która pewnie po tym mnie zabije, ale będzie warto. Niech cierpi tak jak cierpiałem ja.
-Chętnie- uśmiechnąłem się łobuzersko, i przybiłem żółwika z Jakem.- Jak się dowiedziałeś?
-Cóż, James jak już wiadomo nie jest za cichą sobą i wykrzyczał to przy wszystkich.- zaśmiał się a ja mu zawtórowałem.

Holly:

* 2 dni po obudzeniu Justina *

-Holly- delikatny głos Dan'ego, dobiegał zza drzew na łące. Biegła za nim uśmiechając się i nie patrząc pod nogi. Nagle przewróciła się, ale nie upadła. Wpadła w czyjeś ramiona. Były ciepłe i dużo silniejsze, niż takie jakie miał Dan. Nie odważyła się podnieść głowy, tylko obserwowała liczne tatuaże. Poczuła drgania śmiechu. Znajomego śmiechu. Podniosła wzrok. Zaniemówiła. Jej oczom ukazał się Justin. Nie powiedziała nic, zaczęła płakać. Dlaczego? Sama nie wiedziała. Chłopak ja przytulił. Nagle słońce się schowało, a rozpętała burza. Zaczęło padać i grzmieć. Ona stała w delikatnej, białej powiewającej na wietrze sukni, a on w nisko opuszczonych spodniach i bokserce. Nie mógł jej puścić. Nie chciał. Wtedy, kiedy ona się od niego odsunęła między nimi, walną piorun. Oboje byli otoczeni kołem z ognia, który zbliżał się do nich, nie ubłagalnie szybko.
-Kocham Cię, Holly-krzyknął za nim płomień go dotknął.
-Kocham Cię, Justin- ona również krzyknęła i płomień ja dotknął.
Wtedy oboje poczuli ulgę, spojrzeli w górę na delikatne światło. ZOBACZYLI JEJ DZIADKA.


Obudziłam się spocona, przerażona, z krzykiem i płacząc. CO TO DO CHOLERY MIAŁO BYĆ? Dziadek, Dan, Justin, wyznanie miłości... Nie rozumiem tego. Spojrzałam na zegarek trzecia dwadzieścia. Świetnie, znając mnie, nie zasnę. Swoją drogą, ciekawe czemu ten dupek się do mnie nie odzywa. Wstałam z łóżka, wzięłam mój kocyk w misie, i szczelnie się nim opatuliłam. Usiadłam na parapet lekko, i lekko uchyliłam okno. Przed domem zobaczyłam, jakieś postacie, chyba dwie. Starałam się przyjrzeć bliżej. Wtedy jeden stanął przy lampie ulicznej. Był podobny do Jaxon'a. Nie chyba mam coś z głową.

Starałam się przyjrzeć lepiej, i położyłam ręce na szybie okna. Jak się można domyślić, zapomniałam że jest otwarte. Wypadłam, piszcząc. Okej dramatyzowałam. Spadałam może metr, więc tylko się poobijałam. Usłyszałam kroki, jednak cały miałam zamknięte oczy i czułam jak róże babci wbijają mi się w moje łydki. Dziękuje Ci, babciu że jednak postanowiłaś je posadzić odrobinę dalej.
-Holly, oszalałaś?- usłyszałam ochrypły głos Justina zbliżał się do mnie. Nie odezwałam się.
-Holly- zawarczał
-Odejdź- mruknęłam i wstałam. Chciałam podciągnąć się na parapet, ale on mnie zatrzymał.-Justin chce wejść do pokoju- warknęłam.
-Jaxo, idź do domu.-ten nic nie odpowiedział, tylko poszedł. Pomógł mi wdrapać się na parapet.

Kiedy zobaczyłam, że idzie za mną pisnęłam cicho.
-Co ty robisz?
-Jak to co, wchodzę- powiedział tonem ide-do-piekarni.
-Chyba sobie, ze mnie kpisz, Justin. Stoisz pod moim oknem, jak jakiś psychopata o-spojrzałam na zegarek- trzeciej czterdzieści pięć i teraz tak po prostu wchodzisz do mojego-dałam nacisk na to słowo- pokoju?- teraz prawie krzyczałam
-Nie podnoś na mnie głosu-warknął, kiedy już wszedł już do środka.
-Będę robić, co będę chciała- wywróciłam oczami.
-Co ty kurwa do mnie powiedziałaś szmato?
-Będę robić, co będę chciała-powtórzyłam pewna siebie.-zachowujesz się jak szmata Justin.
-Czy ty kurwa nazwałaś mnie szmatą?- podszedł do mnie.
-Nie nazwałam, cię ścierą. Kutasie- skrzyżowałam ręce na piersi.
-Co ty kurwo powiedziałaś?- był.. zły
-To co słyszałeś mam przeliterować?- podeszłam bliżej jego.
-Nie trzeba!-krzyknął. Dobrze że babcia beż aparatu na uszach nic nie słyszy, a dziadek ma mocny sen- Przegięłaś suko!- przysunął się do mnie. O nie to nie wróży nic dobrego.

Zanim zdążyłam uciec, delikatnie ale stanowczo złapał mnie za rękę odwrócił i oparł mnie o ścianę. SUPER. Oddech miałam nie równy tak samo jak on. Za nim zdążyła odpowiedzieć poczułam jego usta na swoich. Zaczął delikatnie mnie całować. Nie odwzajemniłam tego, jednak po chwili przywarł do mnie całym ciałem. Czy teraz każde nasze spotkania tak będą wyglądały? Oderwałam się od niego.
-Kutas- i znowu zaczęłam całować. Holly co ci odbiło. Justin wziął mnie na ręce i podszedł do łóżka rzucając na nie.
-Dalej jesteś taka cwana suko?- znowu mnie wyzwał, jednak nie zwróciłam na to uwagi. Swoje pocałunki przeniósł teraz swoje mokre pocałunki na moją szyję, całując, ssając i przygryzając ją. Jęknęłam z rozkoszy a on się zaśmiał. Odsunęłam go.
-Dalej będziesz taki wyszczekany?- zjechałam ręką na jego krocze. Holly.. stop.
-Nie jesteś moją matką, żeby tak do mnie mówić- mruknął w moje usta i zaczął ponownie całować. Nie pytając o pozwolenie wsadził swój język do mojej budzi. Nie protestowałam, jednak kiedy jego ręka wpełzła pod moją bluzkę, wstałam zrzucając go z łóżka.
-i tu się zatrzymamy Justin- powiedziałam zarumieniona
-Ale Holly, było tak ciekawie-zrobił smutną minkę
-Nie dla mnie-wzruszyłam ramionami
-Ale Holly...
-Bo, każę Ci wyjść- uśmiechnęłam się lekko
-Wiesz, że tego nie zrobię- odpowiedział głupim uśmieszkiem i wcisnął się pod moją kołdrę. Mogę dodać ze bez koszulki.
-Ślinisz się, skarbie- na te słowa się zarumieniłam, i ukryłam twarz w dłoniach.- podoba mi się ten rumieniec.

Nobody:

Holly, rozmawiała jeszcze godzinę z Justinem, po czym zasnęła na jego klatce. Chłopak nie chciał jeszcze iść, więc przyglądał się jej chudemu ciału. Uważał że była za chuda, ale była piękna w jego oczach. Holly też czuła się przy nim dobrze. Najważniejsze czuła się bardziej bezpieczna, z nim niż z Dannym. Nie wiedząc kiedy Justin również zasnął, jednak obudził się około siódmej rano. Nie kontaktował gdzie jest więc chciał się odwrócić. Utrudniało mu to, ciało uroczo śpiącej dziewczyny. Uświadomił sobie, że nie znają się długo a lubi ją. Delikatnie uniósł jej głowę i wyszedł z łóżka, ubierając koszulkę wyskoczył przez okno i poszedł do domu. Kiedy wszedł do pokoju przywitał go Jaxon
-Nie byliście zbyt głośno prawda?- zaśmiał się
-pieprz się Jaxo- machnął ręką i poszedł pod prysznic.
Kiedy Holly się obudziła była sama. Jednak wiedziała że poszedł żeby nie miała kłopotów. Była szczęśliwa. Nie wiedziała co ale coś, przyciągało ją do Justina, i to stawało się co raz to silniejsze. Przez cały dzień była szczęśliwa. Kiedy kładła się spać dostała sms'a.

Justin:
Zbieraj siły, jutro zabieram cię na wycieczkę, shawty ;).

Holly:

Odczytałam wiadomość. Uśmiech nie mógł zejść mi z twarzy, i wtedy do pokoju wszedł dziadek.
-Jak się masz słonko?- zapytał troskliwie
-Dobrze-odpowiedziałam tyle bo nie wiem co jeszcze mogę.
-Jesteś dziś strasznie wesoła, to ten z lotniska?- zaśmiał się trącając mnie łokciem.
-Haha, nie dziadku, bardziej jego brat.
-Justin Bieber?- zapytał
-To ty go znasz?- zdziwiłam się
-A, ty nie pamiętasz?
-A powinnam?
-Chłopak, z którym bawiłaś się całe lato zanim nie wyjechał, wiedzę że wasze drogi znowu się spotkały.- uśmiechnął się, wstał i pocałował w głowę- słodkich snów kochanie, powiedział i wyszedł.

Długo myślałam i przypomniałam sobie. On niego mam tą piłkę. Ciekawe czy on tez pamięta.

FLASBACK
-Justin, Justin- pisnęłam- Ja też chce grać
-Jasne mała, chodź- uśmiechałam się jak szaleniec. Biegałam kiedy Ryan kopnął do mnie piłkę i przewróciłam się, przecinają sobie kolano. Zaczęłam płakać. Wtedy Justin wziął piłkę i namalował na niej koślawy uśmiech, i zaczął mnie rozśmieszać
-Teraz jest twoja-powiedział podając mi ją z uśmiechem
-Dziękuje- rzuciłam mu się na szyję
FLASHBACK END

Przypominając to sobie cały czas, zasnęłam z uśmiechem na twarzy.

____________________________________________

Od Karoli:
Nadchodzę z 7. Nie wiem jak wam ale mi się rozdział podoba. Spodziewaliście się Mecy?
Ja nie mam za dużo do rozpisywania się. Komentujecie czy podoba wam się czy nie. Szczere opinie. Macie jakieś uwagi piszcie :)))))) Dziękuje za miłe komentarze. Następny rozdział dodaje Doni. Jeśli chodzi o mnie chyba stałym dniem dodawania będzie niedziela. Buziaki xxxx.
Lots of love
Karoli xoxo


Od Doni;
 Ojojo....kocham <3
Dobra nie wiem co napisać xD
Jeśli przeczytaliście poprzedni post i się pomodliliście to dziękujemy wam bardzo ♥ udało się i się obudził. 
Jak czytam wasze miłe komentarze to po prostu szczerze się jak głupia do ekranu :D
Ja nie mam daty kiedy będę dodawać rozdziały, ale przewiduje na ten tydzień okolice czwartek-piątek-sobota :) bo jak ju wspominałam-to nie jest jedyny mój blog.
Doni xx

czwartek, 26 czerwca 2014

Pray

Od Doni;
To nie jest rozdział, więc przepraszam jeśli tak pomyśleliście...
Chodzi o coś ważnego dla mnie i Karoli. A dokładniej mówiąc o modlitwę.
Nie wiem czy zauważyliście, że czasami wspominamy o niejakim Davidzie...?
Teraz mamy prośbę od nas do was. David miał operacje i jego stan na obecną chwilę z tego co wiemy jest...zły. Jutro okaże się, gdy będą go wybudzać czy żyje czy nie. Na razie nic nie wiadomo, więc módlcie się z nami! Błagam was to jest dla nas BARDZO ważne, jego rodzina(podobno siostra-Jazzmine- czyta to opowiadanie) i my będziemy bardzo wdzięczni!
nawet jeśli go nie znasz to poświęć te kilka minut na modlitwę. Dzisiaj(w nocy, wiem, ze teraz też jest noc) ja i Karoli się modliłyśmy i było już po operacji, ale to byłyśmy tylko my dwie, a teraz prosze was, bo widze ile osób czyta.
can next be happier note xx

To jest David oraz nasz i jego idol-Justin.
Od Karoli;
A wiec kochani jak już Doni pewnie wspomniała, David jest w śpiączce I nie wiadomo czy się obudzi. Mam do was ogromną prośbę POMÓDLCIE SIĘ ZA NIEGO ABY SIĘ OBUDZIŁ. proszę was poświęćcie te kilka minut. 
 David jesteśmy z tobą
 xxxxxx lots of love Karoli 
xoxo ;'(((((


 I jeszcze jedno-całego tego bloga dedykujemy Davidowi...mimo, że nie znałyśmy go zbyt długo i to były tylko(w moim przypadku) tylko pytania o rozdziały to polubiłyśmy go. 
To wasz brat! Błagam spędźcie tą chwilę na modlitwie, bo wiedzcie, że od tego na prawdę dużo zależy. xx 

środa, 25 czerwca 2014

#6

Justin, Justin, Justin i jeszcze raz Justin. Ten cholerny idiota nie odzywa się do mnie od tygodnia. Najpierw wymusza randkę, a teraz jeszcze to. Stchórzył? Dlaczego by mnie to nie zdziwiło? No ja się pytam...mimo upływu czasu wciąż pamiętam jak nazwał mnie "księżniczką", jak ślicznie pachniał, jak mnie pocałował. To było takie cudowne. Szkoda, że moja kochana Diana nam przeszkodziła wtedy.
-Skarbie-moja mama weszła do pokoju.
Rodzice wrócili do domu już jakiś czas temu. Tata na razie jest w pracy. Jako posterunkowy teraz musi nadrobić zaległości, a mama ma równie duże pracy jako adwokat. Szkoda, bo lubie spędzać z nimi czas, mimo, że jest go na prawdę mało.
-Hej mamusiu-posłałam jej uśmiech.
Moja rodzicielka jak zwykle miała delikatny makijaż, który podkreślał jej wydatne usta i oczy, puder oraz jakieś inne kosmetyki, których nazw nie znam ujmowały jej lat. Miała na sobie czarną sukienkę i włosy spięte w kucyka.
-Chodź na kolacje-poprosiła.
Skinęłam głową i wyłączyłam swoją ulubioną piosenkę OneRepublic "Love Runs Out". Ciekawe jakiej muzyki słucha Justin...Holly. Stop.
Zeszłam na dół i moim oczom ukazał się ogromny salon z widokiem na ogród. Na stole były tylko dwa nakrycia...czyli tata jednak nie wróci. Spodziewałam się tego, ale jednak miałam cichą nadzieję, że jednak moje przeczucie zawiedzie.
Usiadłyśmy do kolacji i pogrążyłyśmy się w rozmowie o dziadkach. U nich wszytko dobrze, co bardzo mnie ucieszyło, ale coś w wyrazie twarzy mamy kazało mi być przygotowany na duży cios. Ale o co chodzi? Skoro oboje są zdrowi.
-Mamo, powiedź mi-zaczęłam cicho.-Co się stało? Dlaczego jesteś taka smutna?
-Kochanie, bo...-po jej policzku spłynęła jedna łza. Skoro mama płacze to musi być coś strasznego.-Bo u dziadka wykryto raka skóry, tak zwany Czerniak.
Teraz ja też płakałam. Zaczęłam się niemiłosiernie trząść i cholerna słona ciecz spływała po policzkach, spadając na koszulkę. Ja i Tom, bo tak nazywa się tata mamy, mamy bardzo dobre stosunki, a teraz mam go stracić...to nie może być prawda. W domu panowała kompletna cisza i tylko mój szloch roznosił się po nim echem. Dlaczego? Dlaczego właśnie ja?! Szybko wstałam z miejsca, nie sprzątając po sobie i uciekłam do pokoju. Tak rzuciłam się na łóżko i płakałam, aż wpadłam w kompletną pustkę nic już nie czuła. Chyba zmarnowałam wszystkie wody w moim organizmie...
Po tej myśli zasnęłam.
***
Dzisiaj wyjeżdżam do Toronto. Zważywszy, że jest koniec roku, a wszystkie moje oceny są jasne, rodzice pozwolili mi na ten wyjazd. Czy prędzej się spakowałam i załatwiłam bilet. Kilka dni później wylatywałam.
-Uważaj na siebie kochanie-mama tuliła mnie od dziesięciu minut, mówiąc różne rzeczy o których wiem.
-Dobrze-powoli ją od siebie odsunęłam i podeszłam do taty, którego też przytuliłam.
-Trzymaj się mała-cmoknął mnie w skroń.
-Wiem-zaśmiała się.-Idę już, bo zaraz się spóźnię na samolot-ostatnie spojrzenie na rodziców i poszłam na odprawę.
Oczywiście to nie pierwszy raz kiedy leciałam samolotem, ale zawsze się bałam. Nie ważne z kim jestem; ręce mi się trzęsą i wole przespać cały lot.
-Holly-czyjś głos wyrwał mnie z transu.
Odwróciłam się i moim oczom ukazał się wysoki brunet o karmelowych oczach, wielkim uśmiechem i z tunelami...Jaxon Bieber we własnej osobie.
Skoro Jaxon tutaj jest...płomyk nadziei zapłonął w moim sercu. Zaczęłam się rozglądać, zapominając, że młody Bieber tutaj jest. Dopiero po chwili zrozumiałam jak głupio to wygląda. Moje policzki w momencie stały się czerwone.
-Hej Jax-przywitałam się, zakrywając rumieńcie.-Co u ciebie?
-Jakoś leci...-chwilę się zastanowił.-A u ciebie?
-Jadę do dziadków-oznajmiłam.-Zrobiłam sobie wcześniejsze wakacje.

Jaxon

 Nie wiem czy mam jej mówić gdzie jest Justin...w końcu ona mu się podoba, a ten nie daje znaku życia...chodź mało go w nim zostało.
-Pewnie chcesz wiedzieć gdzie jest mój brat-zacząłem.
-Bardzo.
-I chyba moge ci powiedzieć...-w ostatniej chwili zmieniłem zdanie.-Albo nie czekaj. Sam cię tam zawiozę. Masz czas? I jedziesz do Toronto, tak?-mówiłem chyba trochę za szybko, więc może nie zrozumiała.
-Czemu nie możesz mi podać adresu? Mam czas. Jade do Toronto, bo jak zauważyłeś-zrobiła bliżej nie określony ruch ręką.-To samolot do Toronto.
Zaśmiałem się z własnej głupoty.
-Dobrze, więc daj mi swój telefon i na miejscu się zdzwonimy-wyciąłem rękę po komórkę, którą mi podała. Wpisałem ciąg cyfr i jej go oddałem.-No to jesteśmy umówieni.
-Dlaczego nie możesz mi teraz powiedzieć gdzie on jest?-miała jakby...zmartwiony głos?
-Bo wolę żeby sam ci to powiedział.
-A dlaczego Toronto?-zaczęła mnie wkurwiać tymi pytaniami.
-A dlaczego kurwa kucyki Pony nie istnieją?-warknąłem.
Więcej się już nie odezwała...tak jakbym ją uraził...
***
Nienawidzę latać samolotem. Nudziłem się w cztery dupy...a nie...to jest określenie na upicie się. Moja pomyłka. Dobrze, że miałem super widok na Holls...bo siedziałem za nią. Cały czas się denerwowała i odetchnęła gdy byliśmy na miejscu. Dlaczego laska się lataniem denerwuje?
-Bałaś się?-chciałem jej dokuczyć, biorąc swoją walizkę.
-Tak-odpowiedziała szczerze.-Zawsze się bałam.
-Yhm...-chciałem coś powiedzieć, ale brunetka kogos zobaczyła i przystanęła.
-Nie mogę teraz z tobą jechać-oznajmiła.-To moi dziadkowie.
Znowu się zaśmiałem. 
-Jasne-cmoknęła mnie w policzek i sobie poszedłem.
Wiem, że teraz spadnie na nią milion pytań, ale za to nie będzie się nudzić. A tak, w końcu nie wiem kiedy ona ma zamiar odwiedzić Jusa...
A właśnie ten idiota to jest kurwa mądry...ledwo żyje, ale wyjebane i nie pojedzie do szpitala. Podobno, że leży nie ruchomo od dwóch tygodni i prawie z nikim nie rozmawia, a jak już coś to mruczy nie wyraźne słowa. Chłopaki-czyli Mike oraz Luke-poprosili mnie żebym z nim pogadał, ale sam nie jestem co do tego przekonany. Jebany gang...jakby nie mogli zrozumieć, że to nasze miasto.
-Cześć-szedłem do mieszkanie do, którego adres wysłał mi Perry.
-Jaxon?!-usłyszałem głos przyjaciela.
-Nie kurwa!-odkrzyknąłem.-To tylko jakiś idiota włamuje się wam do mieszkania!
Usłyszałem śmiech, więc tam się skierowałem. Zobaczyłem ich palących trawkę...nawet spieprzony fizycznie mój brat wciąż ćpa...

Holly

Zabije go. Po prostu ukatrupię.  Teraz moi dziadkowie co chwilę pytają czy mam chłopaka. Kurde, zero spokoju. Jeszcze potem dostałam SMS'a, że dopiero jutro mogę się z nim spotkać, bo mają mały problem. Zgaduję, że mają kaca. Bieber to też jest nienormalny...
-Wnusiu, tak się ciesze, że przyjechałaś-mój kochany dziadek, mimo swoich lat wziął mnie na kolana.
-Lepiej wstanę, bo jestem ciężka-próbowałam się wyswobodzić.
-To dobrze-dziadek ukazał mi swoje zęby. Już przyzwyczaiłam się do jego promienności. Jego nastrój zawsze mi się udzielał.-Nie chce żeby moja wnusia była takim patykiem, że ledwo ją by było widać.
Oboje wybuchliśmy śmiechem. Niestety dziadka napadł wtedy kaszel. Tym razem na prawdę
wstałam i patrzyłam na niego nerwowo.
____________________________
Od  Doni;
dzisiaj ode mnie. Na życzenie ludzi z fb (tak chodzi o Davida, Basie i Ewe) 
Wyszedł taki...rodzinny. Oby mnie Karoli nie opieprzyła, że jej tego nie wysłałam, a dodałam xD
Takie interesujące...w następnym może będzie się więcej działo i będzie wyjaśnione co się stało Jusowi :D
Ostatnio zostało mi zarzucone, że to podobne jest do Danger, ale to niemożliwe, bo ja nie czytałam tego bloga ;) 
Pisałam ten rozdział szybko, ale długo i było trudno, a na dodatek wyszeł krótki, ale jest. Trochę opisałam sytuacje rodzinną Holly :)))
I nie było nic o byłym Holly...
Pamiętajcie...pray.
Zrób to dla rozbierającego się Justina i wyraź swoją opinie  w komentarzy xx


Czytasz-komentujesz :) xx

niedziela, 22 czerwca 2014

#5

Jeśli ktoś z was potrafi robić tła/szablony na blogi to niech napisze do mnie na Twitterze 
lub Asku będziemy BARDZO wdzięczne :3

 Już nie przedłużam-miłego czytania :) x
 
ROZDZIAŁ PISANY Z MYŚLĄ O DAVIDZIE

Holly

Siedzieliśmy na sofie w salonie ogromnego domu Bieber'a i jak się okazało chłopaków. Z nich znałam tylko Jake'a i Justina. Z początku byłam speszona tym wszystkim. Później poznałam resztę Mike'a, Luke'a, Daniel'a, David'a i James'a. Pomimo tego, ze czułam się pewniej nie odzywałam się za dużo. Co chwila czułam na sobie palący wzrok Justina.
-Gdzie są twoi rodzice, nie widziałem ich ani razu.- zapytał kiedy byliśmy w jego pokoju.
-Od kiedy cię to interesuje, Bieber- zaakcentowałam każde słowo, i spojrzałam w jego karmelowe oczy.
-Nie interesuje się- mruknął, i utkwił wzrok na małym lasku, tuż za oknem. Wyczuwam kłopoty w tym jego pytaniu.- odpowiedz -mruknął ponownie, wciąż nie patrząc w moją stronę.
-Nie wiem myślę, że jeszcze tydzień- westchnęłam, i opadłam plecami na jego łóżko. Byłam zmęczona, a zegarek wskazywał dopiero 18:37.
-Holly, nie wyglądasz najlepiej- popatrzył w końcu na mnie.
-Nie spałam dobrze tej nocy- westchnęłam i odwróciłam głowę w stronę miękkiej kołdry, pachnącej Justinem i zamknęłam oczy. Wdychałam jej zapach. Poczułam jak chłopak schodzi z łóżka i kładzie moje nogi na łóżko nakrywając kocem. Westchnęłam cicho, a on się zaśmiał. Czyżby bipolarny, dupek, zwany Justinem Bieberem był dla mnie miły? Czy może to urojenia, związane z moim zmęczeniem.
-Justin- mruknęłam i odwróciłam się w jego stronę. Spojrzał na mnie odwracając wzrok od okna, przy którym stał- Powinnam iść do domu- wysunęłam się spod koca i usiadłam. Zakręciło mi się w głowie. Na moje nieszczęście chłopak zauważył jak ledwo utrzymywałam się na nogach.
-Jadłaś, coś dzisiaj?- zapytał, wiedząc że nie chciałam nic jeść przez ostatnie 2 i pół godziny.
-Tak na obiedzie, pamiętasz- uniosłam brwi w pytającym geście.
-A tak- podrapał się w tył karku- przyniosę ci coś do jedzenia.- mruknął i wyszedł, pozostawiając mnie samą.

Kiedy wszedł ponownie siedziałam na parapecie, przyglądając się kilku zdjęciom wiszących na ścianie. Na pierwszym był z całą rodzinom, a na pozostałych trzech był z chłopakami i jedno przykuło moją uwagę, Ostatnie, piąte. Był tam z dziewczyną. Ciemno zielone oczy, włosy, długie, czerwone i spięte w niechlujny warkocz. Patrzyła na niego, uśmiechnięta, a na jego twarzy był zabawny grymas.
-Holly- jego ochrypły głos, zabrzmiał przy moim uchu- proszę- podał mi kanapki. Kanapki z szynka, serem, innymi dodatkami
-Justin- jęknęłam- jestem wegetarianką
-Trudno- wzruszył ramionami
-Nie chce być nie miała ale...- nie dał mi dokończyć brutalnie przerywając.
-Wpierdalaj to, a jak ci coś nie pasuje to zdejmij to kurwa, a nie marudź.- warknął lekko podnosząc, na mnie głos. Westchnęłam. Postanowiłam złamać swoją zasadę, niejedzenia mięsa i zjeść to co on przygotował. Sądząc po jego wzroku, nie był zadowolony z tego, iż jestem wegetarianką. Nie pewnie, wzięłam pierwszy kawałek kanapki do ust. Kiedy dawno nie czuty, smak dostał się do moich kupek smakowych jęknęłam z rozkoszy. Od trzech lat nie jadłam mięsa. Justin uśmiechnął się chytrze i udał się na swoje łóżko.

**

-Jesteś pewna, że chcesz już jechać- zapytał Justin, kiedy zaczęłam się zbierać. Była 21:29 a ja miałam jeszcze kilka spraw do załatwienia, na przykład, to dlaczego nie spotkałam się dziś z Dianą po obiedzie. Wybacz skarbie, że Bieber mnie nie odwiózł, pod mój dom.
-Tak, Diana pewnie wyrywa sobie włosy z głowy, dlaczego jeszcze nie zadzwoniłam.
-Czy ona jest, twoją matką do cholery?- warknął, na co wywróciłam oczami. Miałam cichą nadzieje ze nie zobaczy. Myliłam się.
-Do kurwy nędzy, przestań wywracać na mnie tymi oczami.- podniósł na mnie głos.
-Bo, co mi zrobisz, co ?- odpyskowałam
-Bo cię, kurwo uszkodzę.- mruknął i przeszedł obok mnie do drzwi.
-Nie od warzył byś się Bieber.
-Chcesz, się założyć Jonson ?- odwrócił się do mnie po czym wyszedł, nie czekając aż ja to zrobię. I tak oto bipolarny Justin wrócił.

**
-Co, ja ci zrobiłam Bieber- krzyknęłam kiedy staliśmy na czerwonym świetle.
-Wpierdalasz, się w to co nie potrzeba. Czy ja cię proszę o kazania?
-Ja tylko zapytałam dlaczego, tak bardzo się zdenerwowałeś kiedy przytuliłam Davida, czy to jest kurwa grzech ?- wyrzuciłam ręce w powietrze, i przygryzłam wargi, bo powiedziałam słowo na K.
-Czy, ty właśnie przeklęłaś?- zapytał zdziwiony. Nigdy nie przeklinam, chyba że jestem mega zła.
-Tak- sapnęłam i zaczęłam bawić się moimi palcami. Obejrzałam dokładnie każdy milimetr moich zadbanych paznokci. Kiedy ponownie stanęliśmy, na czerwonym świetle czułam jego wzrok na moim policzku. Nie pewnie odwróciłam głowę- Co tym razem, Justin.- przełknęłam cicho ślinę i zagryzłam wargi. Chłopak nieświadomie oblizał swoje, co wyglądało dość seksownie. Holly o czym ty myślisz.
    -Zawieść się do Diany?- zapytał zmieniając ton głosu i temat.
-Nie, ona przyjedzie do mnie- mruknęłam układając głowę na oknie
-O 22:20, czy tej dziewczynie życie nie miłe?
-Po prostu jedz- westchnęłam i zasnęłam oparta o szybę.

**

-Holly- jakiś głos, dobiegał moich uszu. Ledwo go słyszałam, a sen nie opuszczał mojego umysłu. Przetarłam oczy i zobaczyłam, że Justin trzyma mnie na rękach przed drzwiami mojego domu.- gdzie masz klucze?
    -W torebce.- mruknęłam i wtuliłam się w jego pierś.
-Holly- mruknęłam- nie ma tu twojej torebki.- od razu zerwałam się na równe nogi, z jego ramion i pobiegłam w stron jego auta. Na moje szczęście leżała na podłodze. Wróciłam już rozbudzona i otworzyłam drzwi.
-chcesz wejść?- zapytała nie pewnie, a Justin skinął głową. Weszliśmy do domu. Justin ciągnął swoją skórzaną kurtkę, nawet nie wiem kiedy on ją założył. Weszliśmy do mojego pokoju. Pierwsze co zrobiłam to podłączyłam telefon do ładowarki, żeby później móc czytać miliony esemesów od Diany. Wykręciłam jej numer.

Pierwszy sygnał.
Drugi.
Trzeci.

-Spierdalaj, teraz dzwonisz?- powiedziała z udawaną urazą
-Zamknij się, i przyjedź do mnie?
-Zdajesz, sobie sprawę która jest godzina?
-Od kiedy przestrzegasz zasad?-drażniłam się
-Zamknij się, będę za 30 min- powiedziała i rozłączyła się.

-Justin?- zawołałam kiedy nie było go w pokoju.-Justin
-BOOO- usłyszałam za sobą i podskoczyłam do góry. Chłopak wybuchnął śmiechem a ja uderzyłam go żartobliwie, w ramię
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz- warknęłam. Zaskoczyło mnie to, że nie zaczął na mnie krzyczeć.
-Nie, jesteś zabawna księżniczko- mrugnął do mnie a ja zalałam się rumieńcem. Jednak zanim zdążył to zobaczyć odwróciłam się i poszłam do garderoby wyjąć bieliznę.
-Idę pod prysznic, błagam postaraj się nic nie popsuć.- mruknęłam ale usłyszałam jak skrzypi moje łóżko, za nim zamknęłam drzwi od łazienki. Weszłam pod prysznic a moje ciało rozluźniło się pod strumieniem, ciepłej wody.

Justin:

Kiedy Holly, weszła do łazienki, rzuciłem się na jej łóżko. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i zacząłem grać, w jakieś beznadziejne gry. Dziesięć minut później mokra głowa Holly wychyliła się zza drzwi.
-Justin- powiedziała cicho
-hmm?
-możesz zamknąć oczy?- zarumieniła się lekko, a ja się zaśmiałem.
-nie-zabrzmiał to jak pytanie
-proszę- jęknęła, w duchu życzliwości, dla tej dziewczyny przymknąłem oczy. Kiedy usłyszałem że, głośno wypuszcza powietrze zachichotałem. Widziałem jak nie ufnie na mnie patrzy kiedy wyszła w czerwonym koronkowym staniku i majtkach do kompletu. Mój przyjaciel, zaczął reagować. Holly ma trochę za chude ciało jednak, ta dziewczyna ma coś w sobie. Coś co nie pozwala mi przestać o niej myśleć. Kiedy była już w garderobie wstałem bezszelestnie z łóżka i poszedłem do niej. Miała na sobie luźną koszulkę sięgającą do jej ud.
-Seksownie wyglądasz w samej bieliźnie.- Holly odwróciła się momentalnie w moja stronę, a jej twarz przykrył wielki rumieniec.
-M zamknąć oczy.- pisnęła
-Nie powiedziałaś na jak długo- zaśmiałem się, a ona fuknęła.
-Ugh, nie mam do ciebie siły, jesteś niemożliwy.
-Dziękuję-zaśmiałem się. Od kiedy ja jestem taki dla dziewczyny.
-To nie był komplement.-wyminęła mnie, ale ja złapałem ja w pasie. Jej oczy wpatrywały się w moje. Chwila słabości a ona już wyrwała się z uścisku.

Wyszła z garderoby a ja podążyłem za nią. Kiedy była przy łóżku pociągnąłem ja i zacząłem ja łaskotać.
-Puszczaj- krzyczała, a ja przyparłem ją do ściany.
-Nie, najpierw powiesz, że jestem seksowny.- łaskotałem ją dalej.
-Nie!-krzyknęła zostając przy swoim.
-Tak!!-przekrzyczałem ją.
-zamknij się- śmiała się jeszcze bardziej.
-Czy, ty mi się kurwa karzesz zamknąć?- udawałem poważnego.
-Masz z tym jakiś problem?- ona również udawała, ale jej uśmiech trwał na twarzy.
-Nie będziesz mi, kurwa rozkazywać.-przestałem ją łaskotać, i zbliżyłem moją twarz do jej.
-Bo co -zapytała, również przybliżać twarz ku mojej.
-Bo, nie jesteś moją matką.- mruknąłem i oboje złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Holly tak szybko jak ich dotknęła, tak szybko się odsunęła wpadając na ścianę.
-Ej, ej, ej, ej, nie bój się- mruknąłem w jej usta- będzie dobrze.
-Wiem , po prostu... mój były- nie pozwoliłem jej skończyć, delikatnie napierając na jej usta.
Z początku stała i nie odwzajemniała pocałunku, ale kiedy naparłem na jej usta mocniej ocknęła się. Pocałowała mnie z taką siłą jaką ja w to włożyłem. Moja ręka zjechała na jej talię, tocząc niewidzialne kółka, na jej bluzce i podwijając ją. Holly wplątała palce w moje włosy. Z moich ust wydobył się pomruk. Odsunęła się ode mnie, lecz ja nie chciałem. Popatrzyłem jej w oczy kiedy podnosiłem jej koszulkę. Nie mam pojęcia czemu, ale prawie nie widocznie skinęła głową. Kiedy jej koszulka, była na ziemi, pociągnąłem ją na łóżko. Opadłem na nią. Pocałunek zaczął robić się coraz bardziej, gorący kiedy jej ręce wjechały pod moją koszulkę. Zdjąłem ją i wylądowała gdzieś obok łóżka. Holly owinęła nogi wokół mojego pasa, a mój język przejechał po jej dolnej wardze. Od sunęła się, ale ja nie chciałem. Złapałem jej dolną wargę w swoje zęby i ponownie złączyłem nasze usta w pocałunku. Zjechałem ostrożnie dłonią na jej tyłek, lekko go ściskając. Mruknęła, a ja wsunąłem język do jej ust. Nie chcąc pójść, za daleko -a sądząc po wybrzuszeniu w moich spodniach- nie chciałem zrobić już nic więcej. Całowałem ją jeszcze chwilę kiedy drzwi do jej pokoju otworzyły się z hukiem.

-Holly, do kurwy nędzy ile można cię wołać.- do pokoju wtargnęła Diana. Zupełnie o niej zapomnieliśmy. Holly zrzuciła mnie z siebie, i szybko narzuciła na siebie koszulkę. Moją mogę dodać. Diana stałą w osłupieniu patrząc na nas.
-Co do..- warknąłem kiedy zdałem sobie sprawę z tego co się stało.- Holly- nie pewnie powiedziałem- masz moją koszulkę. Bez słowa udała się do łazienki.
-Bieber, co ty tu robisz o-spojrzała na zegarek- 23:20?
-Ślepa jesteś?- warknąłem i przeczesałem dłonią włosy.
-Zrań ją, a ja zranię twojego kutasa.- mruknęła i skoczyła na łóżko Holly.
-Woah, koleżanko kto powiedział, że mam co do niej jakieś plany- okej skłamałem ale ona nie musi o tym wiedzieć. Wzruszyła ramionami.
-Ja tylko mówię.
Holly, wyszła w tym czasie z łazienki dała mi moją bluzkę i mruknęła.
-odprowadzę cie.- zeszliśmy w ciszy ze schodów. Kiedy staliśmy już przy drzwiach ona się odezwała.- To było..- przerwała szukając słowa- żenujące.
-Jest dobrze, księżniczko- pocałowałem ją w policzek i wyszedłem.
KURWA BIEBER CO Z TOBĄ NIE TAK, CO ONA Z TOBĄ ROBI?

Wszedłem do domu, rzuciłem się na kanapę i zacząłem oglądać coś co było w telewizji. Nie byłem zbyt zmęczony.
-Bieber, Bieber, Bieber- usłyszałem śmiech Davida- gdzie to się było? A tak u tej jak jej tam Heli?
-Holly, idioto- mruknąłem pogrążony w meczu koszykówki.
-Ej nie obrażaj się kochanie, każdy w końcu zaczyna coś czuć- zaćwierkał babskim głosem, a ja wywróciłem oczami.
-spierdalaj, ja jestem Justin Bieber, ja nie czuję nic.

Wszyscy siedzieliśmy na kanapie kiedy, dostałem esemesa. Odczytując go powiedziałem.
-Chłopaki, trzeba coś załatwić.- zaśmiałem się, oni już wiedzieli co się szykuje. Wiedzieli że ONI wrócili

.
_______NOWI BOHATEROWIE SĄ W ZAKŁADCE, JUŻ DODANI______________________

Od Karoli:
Hej kochani. Nadchodzę z 5. wybaczcie, że dopiero teraz ale nie miałam weny. Chcę podziękować za komentarze, i za to że czytacie. Ja i Doni jesteśmy wdzięczne. Co do rozdziału. Jak wam się podoba? Spodziewaliście się takiej sceny i miłego Justina?
Liczę, że rozdział się podoba. PROOOOOOSZE KOMĘTUJCIE I PISZCIE OPINIĘ. Jeżeli chcecie możecie być informowani o rozdziałach przeze mnie i Doni. A i jeżeli jesteście zadowoleni że się pocałowali< dość szybko, czego nie chciałam teraz pisac> to podziękujcie Davidowi. :))))))))
Lots of love
Karoli xoxo

Od Doni(czemu piszemy o sobie w trzeciej osobie xD ? );
Następny rozdział będę pisała ja, ale zważywszy na to, że na innych moich blogach na razie troche mało dodaje, jest koniec roku, a ja mam szkołe, komers, pizze z klasą, szkołe i odbieranie świadect to nie wiem kiedy będzie nowy rozdział :c
Jak pewnie zauważyliście w notce wyżej... 
          DZIĘKUJEMY ZA KOMENTARZE ♥
 
Teraz także o nie proszę, bo to daje nam motywacje itd... :)


Do następnego :) x

PS. Jeśli chcesz być informowany to wpisz się DOKŁADNIE TUTAJ :)
I przypominam... Jeśli komentujesz z anonima-podpisuj się :)