niedziela, 15 czerwca 2014

#3

 ROZDZIAŁ DEDYKOWANY DLA DAVIDA :))

Odpaliłem ponowie silnik mojego mojego samochodu, już miałem jechać do domu, kiedy przypomniałem sobie... jej ukochany motor. Nie zastanawiając się długo wysiadłem z samochodu i poszedłem do domu dziewczyny. Zapukałem kilka razy i poczekałem aż, przyjdzie mi otworzyć.
-Chyba ci mówiłam, że nie chce cię już więcej widzieć- mruknęła patrząc mi w oczy. Swoja drogą ona ma całkiem ładne oczy. Justin skup się.
-Nie pytam cię, o zdanie czy chcesz czy nie.- powiedziałem szorstkim tonem i zauważyłem w jej ręku telefon .Chwyciłem go i wysłałem wiadomość na swój numer. Dziewczyna przyglądała mi się z czymś w rodzaju irytacji, zdając sobie sprawę że szybko się ode mnie nie uwolni. Uśmiechnąłem się do nie łobuzersko po czym oddałem telefon. Westchnęła ciężko.
-Coś jeszcze, czy możesz już sobie pójść.- zapytała już zamykając drzwi.
-Właście- przeciągnąłem słowo – do zobaczenia później mała.- odwróciłem się i udałem do swojego samochodu pozostawiając ją samą.

**

Dojechałem na wczorajszą stację, aby odebrać jej motor.
-Więc, mówisz że poznałeś dziewczynę i nie przeleciałeś jej.- przeżywał Jake. Tym ludziom nie da się powiedzieć czegokolwiek , i oczekiwać żeby normalnie to przyjęli.
-Nie Jake nie przeleciałem jej. Mała pyskata franca.- chłopak zachichotał
-Od kiedy nie lubisz małych pyskatych franc?-drażnił się ze mną
-Od kiedy jesteś taki dociekliwy?
-Nie przedrzeźniaj mnie- mruknął
-A tobie co okres się zbliża?
-Mogę to samo powiedzieć o tobie- zaśmiał się na co wywróciłem oczami
-nieważne- mruknąłem
Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy do kasy w małym pomieszczeniu.
-W czym mogę pomóc?- zapytał facet około 30.
-Wczoraj został tu motor mojej...koleżanki.- powiedziałem na co Jake parsknął a ja posłałem mu mordercze spojrzenie.
-Stoi tam- wskazał na mały parking, gdzie faktycznie stała wyspa Holly. Bez słowa podziękowania udaliśmy się do niego i poprowadziliśmy do samochodu. Zapakowaliśmy go i ruszyliśmy.
-Teraz gdzie?
-Teraz Daniel, a później dom Holly.

**

Nobody

Justin i Jake jechali, cichymi ulicami Stratford. Jake nucił jakąś muzykę, kiedy Justin jechał przekraczając dozwoloną prędkość. Kochał szybką jazdę. Kochał nielegalne wyścigi. Były częścią jego życia, tak jak jego praca. Jeżeli w ogóle można to nazwać pracą. Justin nie przejmował się konsekwencjami tego co robi. Bo nawet jeśli trafi do więzienia, to nie ma nic do stracenia. Jedynie rodzinę ale ich i tak rzadko słucha. Nie przejmował się tym co do niego mówili. Nigdy tego nie robił. Nie słuchał kiedy powiedział że się wyprowadza w wieku szesnastu lat. Nie słuchał kiedy mówili mu, że gangi i przemoc do niczego nie prowadzą. Jednak on nigdy nie słuchał. W ciągu tych czterech lat chłopak udoskonalał się z dnia na dzień. I to go kiedyś zabije. Nie ma osoby na której mu zależy. Może mama i Jazzy, ale one nie mogą go zmienić. Nikt nie może, albo jemu się tak wydaje.

Kiedy dojechali na wyznaczone miejsce, wysiedli z auta, ukrywając broń za paskiem spodni i przybierając kamienne, nie wzruszone miny. Kiedy podeszli do niskiego pryszczatego blondyna w krótkich niebieskich spodenkach i białej bluzce, Jake uśmiechnął się porozumiewawczo do Bieber'a na co ten mu przytaknął. Blondyn stał z wystraszoną miną, i trzymał ręce w kieszeniach prawdopodobnie wiedząc co zaraz nastąpi. Widział po minach. Chłopcy domyślili się, że Daniel- bo takie było imię chłopaka- nie ma pieniędzy.
-Daniel- mruknął Jake- jak miło cię widzieć- zaś,miał się bez humoru.
-Przyszliśmy po to co nasze, minął tydzień-powiedział Justin.
-N-nie mam-nerwowo i głośno przełknął ślinę- jeszcze pieniędzy. Będę miał za dwa dni,
-Co ty na to Jake- zapytał szatyn, ale Jake pokręcił przecząco głową
-Przykro nam ale, termin mija dziś.- zaśmiał się złowieszczo, a Justin wyjął broń zza paska spodni. Można powiedzieć, że to była ulubiona część jego „pracy”.
-Posłuchaj smarkaczu-warknął- kiedy coś bierzesz, trzeba za to zapłacić w terminie, a nie wyznaczać własne daty. Mogłeś przynieść te pieniądze i żyć w tym swoim zjebanym życiu dalej ale ty wybrałeś to.- chłopak skończył mówić a Jake zacisnął dłoń w pięść i uderzył chłopaka. Chwilę później, on leżał skulony na ziemi. Justin odblokował broń.
-Powiedz „cześć” wszystkim małym gnojkom takim jakim jesteś ty- powiedział i strzelił kilka razy w przerażonego chłopaka. Jednak on jeszcze oddychał i uniósł głowę w górę. Wtedy Jake nachylił się.
-Jutro osiemnasta to samo miejsce, masz ostatnią szansę- rzucił groźnie i kopnął go w brzuch, a Justin uczynił to samo ze zdwojoną siłą- Pamiętaj.- powiedział i odeszli.

Justin

-Pierdolone bachory wiecznie ta sama wymówka.-westchnąłem wkurwiony, ale nie mogłem zabić tego dzieciaka. To lepiej z płacących idiotów.
-Gdyby nie to, że jego stary ma tyle kasy, już dawno leżał by trzy metry pod ziemią.-westchnął Jake.
-Nie zapomnij, kim jest jego ojciec.-przypomniałem
-Facetem który, zainwestował w większość tego co bierze jego synalek.- powiedział, z irytacją w głosie.- ale ten mały pryszcz przyniesie na jutro, zawsze ma kasę na odpowiedni czas, a dziś coś się wydarzyło.
-No to jego ostatnia szansa.

**

Holly

Od kąd Justin wyszedł ode mnie z domu siedziałam z Dianą. Postanowiłam nie mówić jej o Justinie, bo znając ją zaczęłaby prawić mi kazania. Diana wierzy ludziom którzy, powiedzieli coś o Bieberze. Może dlatego że każdy wie jaki on jest. Jednak ja jest w nim coś, takiego intrygującego.
-Holly czy ty mnie słuchasz?- westchnęła Diana pstrykając mi palcami przed nosem.
-Co? A tak słucham- szczerze wyłączyłam się po tym jak wspomniała imię Dannego.
-Co powiedziałam?-uniosła brwi. Nie odpowiedziałam, na co westchnęła.
-Mówię tylko, że Danny chce do ciebie wrócić, wiesz przeprosiny, tęcze, jednorożce, kwiatki, i te wszystkie inne romantyczne rzeczy bla bla bla...
-Będzie musiał się postarać- zaśmiałam się z jej miny.
-Czekaj chyba nie chcesz, do niego wrócić?
-CO? Zwariowałaś-krzyknęłam, i wyrzuciłam ręce w powietrze.

Nobody

Diana i Holly rozmawiały jeszcze długi czas. Te dwie dziewczyny tak dobrze się rozumiały a były zupełnie inne. Jednak ich przyjaźń sięga jeszcze piaskownicy. Dorastały ze sobą dwa inne charaktery, razem są jak tornado. Diana, jest kiepska uczennica, za to Holly jedną z lepszych. Diana nie znosi motorów, Holly je kocha. Diana słucha rapu, Holly popu. Te przeciwieństwa można wymieniać jeszcze długi czas. Jednak są rzeczy dzięki którym są identyczne. Zawsze się dogadywały i rzadko kiedy kłóciły.

Dziewczyny oglądały jakąś kiepską komedię romantyczną. Kochały takie beznadziejne filmy. Zawsze śmiały się z nich do rozpuku. Ich spokojny dzień przerwał telefon. Holly odebrała z wahaniem kiedy na ekranie wyświetlił się Danny.
-Tak?-powiedziała sztucznym słodkim głosikiem.
-Holly?
-Nie święty Mikołaj-przeczesała dłonią włosy, unikając morderczego spojrzenia Diany- Czego chcesz?
-Przepr...-rozłączyła się, znając już powód dla którego dzwonił. Diana uśmiechnęła się do nie i wróciła do oglądania filmu. Podczas gdy w głowie Holly coś nie dawało jej spokoju. Wiedziała, że gdyby zaczęła go słuchać, wybaczyłaby mu. Chłopak dzwonił jeszcze pięć razy do niej i kilka razy do kuzynki ale obie nie odbierały. Holly uświadomiła sobie że jej myśli zeszły na niebezpieczny tor. Mianowicie Justin Drew Bieber. Jedno spotkanie, odmienia jej życie. Wie jaki on jest, i dobrze wie że łatwo nie odpuści. Ale ona nie jest tym przerażona, że on nie da jej spokoju, bardziej boi się o to co mogłoby się wydarzyć przez tę znajomość.

Holly

-Idę do łazienki- mruknęłam kiedy, film się skończył otrzepałam się z okruchów po chipsach, i wstałam. Myłam właśnie ręce kiedy usłyszałam mój telefon.-Diana odbierz!-krzyknęłam.
-Halo?- głos mojej przyjaciółki był nie pewny, a ona zawsze jest pewna siebie. No w przeciwieństwie do mnie. Wyszłam z łazienki- kto to?- podała mi telefon.
-Na reszcie shawty.- O nie.
-Czego chcesz Bieber?- Cholera teraz Diana mnie zabije. I za nie powiedzenie jej o nim i za to, że z nim rozmawiam. Czasami potrafi być gorsza niż moja mama. Nerwowo skubałam swoją wargę kiedy on mówił.
-Za pięć minut będę.- stwierdził.
-Jak to będziesz- zamrugałam kilkakrotnie. Świetnie.- Chyba Ci powiedziałam że nie chce cię już widzieć tak?
-Mówiłem ci już, ze nie będę się ciebie słuchał?
-Ugh... czego chcesz?
-Ciebie księżniczko- zaśmiał się jeszcze jeden głos.
-Spieprzaj- ups. Wymsknęło mi się
-Okej, ale jeśli tak to nie dostaniesz motoru z powrotem.- super zapomniałam o tym.- jak myślisz Jake ile za niego dostaniemy?- usłyszałam jak mówi do drugiej osoby.
-Jake?
-Jest ze mną.
-Coś jeszcze?- zapytałam sztucznie miła.
-Nie, ale czekaj przed domem.
-Jasne- westchnęłam i rozłączyłam się.

-Okej, co to do cholery było Holly Annie Jonson.- krzyknęła Diana, a ja się wzdrygnęłam. Ona nigdy praktycznie nie krzyczy, chyba że jest naprawdę wściekła.
-Nic, to tylko Bieber, wiesz kutas, idiota, bipolarny chuj.
-Dlaczego do ciebie dzwonił?-zapytała już normalnym tonem.
-Przywiezie mi motor-odpowiedziałam, ale brzmiało to jak pytanie.
Miała powiedzieć coś jeszcze kiedy usłyszałam warkot silnika jego samochodu.
-Chodź, chce mój motor i niech sobie idzie.
-okej-mruknęła i udałyśmy się do drzwi.

-Bieber- westchnęłam
-Jonson- naśladował mnie.
-Możesz mi oddać motor... proszę?-zapytałam słodko, kątem oka widząc jak Diana nie ufnie patrzy na mnie i Justina.
-Jasne księżniczko, ale za to wisisz mi przysługę.
-Jaką- zapytałam idąc za nim i za jego przyjacielem, zapewne Jakeiem.
-Pójdziesz, ze mną na obiad...Jutro- powiedział odstawiając wyspę i patrząc mi w oczy.
-Mam prawo wyboru?-uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie- powiedział-jutro o szesnastej.- powiedział i odeszli do jego samochodu. Stałam tam i parzyłam do puki nie zniknął z moich oczu.
_________________________________________
Notka 1.
Okej, kochani więc mamy oto 3. Dla tego rozdziału zarwałam noc, ale trudno. Mnie się średnio podoba ale ocenę zostawiam wam. Mam ogromną prośbę, wiem że to dopiero początek opowiadania ale tak garstka osób, które to czytają proszę komentujecie. Szczerze powiem że nie wiedziałam jakie to jest ważne od kąd nie zaczęłam pisać razem z Doni. Więc bardzoo proosze komentujcie :)))). Fajnie się czyta wasze komentarze i one motywują. A teraz najważniejsze ROZDZIAŁ DEDYKOWANY DLA DAVIDA :))) który tak w ogóle popsuł sobie suprajsa XDD. No myślę że to tyle.

Lots of love
Karoli x


A teraz ode mnie;
 Ja tylko chciałam podziękowac za to 6 komenatrzy ♥
Karoli ma racje-jest nam niezmiernie miło, gdy komentujecie ;)
Jeśli ktos z was lubi 1D to zapraszam na moje pozostałe blogi; Red 
 oraz Subsistence
Jeśli komentujesz z anonima-podpisuj się! :)

See you soon
Donii x
  Czytasz=komentujesz :)

10 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle zaje * isty ♚
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty ! Dziękuję wam !,czekam na następny xD i Wkoncu ja przeleci Haha ;) szybko czekam.na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! <3 Kocham

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział jest boski..i nie mg doczekać się kolejnego....jestem ciekawa co się wydarzy jutro na obiedzie <3 <3 życze weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na następny, jest świetny wgl ten blog :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super roździał!! Czekam na next ;) Nie mogę sobie wyobrazić co się stanie na obiedzie <33

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku pisz następny *-* JSVDYVDSLIUY

    OdpowiedzUsuń
  8. Ekstra ♡ / Wiktoria Kłoszewska :')

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham <3333 Najlepsze <3333 ~Kasia P.

    OdpowiedzUsuń
  10. Najlepszy <3 <3 :D Pozdro / Eliza

    OdpowiedzUsuń