ROZDZIAŁ DEDYKOWANY DLA DAVIDA :))
Odpaliłem
ponowie silnik mojego mojego samochodu, już miałem jechać do domu,
kiedy przypomniałem sobie... jej ukochany motor. Nie zastanawiając
się długo wysiadłem z samochodu i poszedłem do domu dziewczyny.
Zapukałem kilka razy i poczekałem aż, przyjdzie mi otworzyć.
-Chyba
ci mówiłam, że nie chce cię już więcej widzieć- mruknęła
patrząc mi w oczy. Swoja drogą ona ma całkiem ładne oczy. Justin
skup się.
-Nie
pytam cię, o zdanie czy chcesz czy nie.- powiedziałem szorstkim
tonem i zauważyłem w jej ręku telefon .Chwyciłem go i wysłałem
wiadomość na swój numer. Dziewczyna przyglądała mi się z czymś
w rodzaju irytacji, zdając sobie sprawę że szybko się ode mnie
nie uwolni. Uśmiechnąłem się do nie łobuzersko po czym oddałem
telefon. Westchnęła ciężko.
-Coś
jeszcze, czy możesz już sobie pójść.- zapytała już zamykając
drzwi.
-Właście-
przeciągnąłem słowo – do zobaczenia później mała.-
odwróciłem się i udałem do swojego samochodu pozostawiając ją
samą.
**
Dojechałem
na wczorajszą stację, aby odebrać jej motor.
-Więc,
mówisz że poznałeś dziewczynę i nie przeleciałeś jej.-
przeżywał Jake. Tym ludziom nie da się powiedzieć czegokolwiek ,
i oczekiwać żeby normalnie to przyjęli.
-Nie
Jake nie przeleciałem jej. Mała pyskata franca.- chłopak
zachichotał
-Od
kiedy nie lubisz małych pyskatych franc?-drażnił się ze mną
-Od
kiedy jesteś taki dociekliwy?
-Nie
przedrzeźniaj mnie- mruknął
-A
tobie co okres się zbliża?
-Mogę
to samo powiedzieć o tobie- zaśmiał się na co wywróciłem oczami
-nieważne-
mruknąłem
Wysiedliśmy
z samochodu i poszliśmy do kasy w małym pomieszczeniu.
-W
czym mogę pomóc?- zapytał facet około 30.
-Wczoraj
został tu motor mojej...koleżanki.- powiedziałem na co Jake
parsknął a ja posłałem mu mordercze spojrzenie.
-Stoi
tam- wskazał na mały parking, gdzie faktycznie stała wyspa Holly.
Bez słowa podziękowania udaliśmy się do niego i poprowadziliśmy
do samochodu. Zapakowaliśmy go i ruszyliśmy.
-Teraz
gdzie?
-Teraz
Daniel, a później dom Holly.
**
Nobody
Justin
i Jake jechali, cichymi ulicami Stratford. Jake nucił jakąś
muzykę, kiedy Justin jechał przekraczając dozwoloną prędkość.
Kochał szybką jazdę. Kochał nielegalne wyścigi. Były częścią
jego życia, tak jak jego praca. Jeżeli w ogóle można to nazwać
pracą. Justin nie przejmował się konsekwencjami tego co robi. Bo
nawet jeśli trafi do więzienia, to nie ma nic do stracenia. Jedynie
rodzinę ale ich i tak rzadko słucha. Nie przejmował się tym co do
niego mówili. Nigdy tego nie robił. Nie słuchał kiedy powiedział
że się wyprowadza w wieku szesnastu lat. Nie słuchał kiedy mówili
mu, że gangi i przemoc do niczego nie prowadzą. Jednak on nigdy nie
słuchał. W ciągu tych czterech lat chłopak udoskonalał się z
dnia na dzień. I to go kiedyś zabije. Nie ma osoby na której mu
zależy. Może mama i Jazzy, ale one nie mogą go zmienić. Nikt nie
może, albo jemu się tak wydaje.
Kiedy
dojechali na wyznaczone miejsce, wysiedli z auta, ukrywając broń za
paskiem spodni i przybierając kamienne, nie wzruszone miny. Kiedy
podeszli do niskiego pryszczatego blondyna w krótkich niebieskich
spodenkach i białej bluzce, Jake uśmiechnął się porozumiewawczo
do Bieber'a na co ten mu przytaknął. Blondyn stał z wystraszoną
miną, i trzymał ręce w kieszeniach prawdopodobnie wiedząc co
zaraz nastąpi. Widział po minach. Chłopcy domyślili się, że
Daniel- bo takie było imię chłopaka- nie ma pieniędzy.
-Daniel-
mruknął Jake- jak miło cię widzieć- zaś,miał się bez humoru.
-Przyszliśmy
po to co nasze, minął tydzień-powiedział Justin.
-N-nie
mam-nerwowo i głośno przełknął ślinę- jeszcze pieniędzy. Będę
miał za dwa dni,
-Co
ty na to Jake- zapytał szatyn, ale Jake pokręcił przecząco głową
-Przykro
nam ale, termin mija dziś.- zaśmiał się złowieszczo, a Justin
wyjął broń zza paska spodni. Można powiedzieć, że to była
ulubiona część jego „pracy”.
-Posłuchaj
smarkaczu-warknął- kiedy coś bierzesz, trzeba za to zapłacić w
terminie, a nie wyznaczać własne daty. Mogłeś przynieść te
pieniądze i żyć w tym swoim zjebanym życiu dalej ale ty wybrałeś
to.- chłopak skończył mówić a Jake zacisnął dłoń w pięść
i uderzył chłopaka. Chwilę później, on leżał skulony na ziemi.
Justin odblokował broń.
-Powiedz
„cześć” wszystkim małym gnojkom takim jakim jesteś ty-
powiedział i strzelił kilka razy w przerażonego chłopaka. Jednak
on jeszcze oddychał i uniósł głowę w górę. Wtedy Jake nachylił
się.
-Jutro
osiemnasta to samo miejsce, masz ostatnią szansę- rzucił groźnie
i kopnął go w brzuch, a Justin uczynił to samo ze zdwojoną siłą-
Pamiętaj.- powiedział i odeszli.
Justin
-Pierdolone
bachory wiecznie ta sama wymówka.-westchnąłem wkurwiony, ale nie
mogłem zabić tego dzieciaka. To lepiej z płacących idiotów.
-Gdyby
nie to, że jego stary ma tyle kasy, już dawno leżał by trzy metry
pod ziemią.-westchnął Jake.
-Nie
zapomnij, kim jest jego ojciec.-przypomniałem
-Facetem
który, zainwestował w większość tego co bierze jego synalek.-
powiedział, z irytacją w głosie.- ale ten mały pryszcz przyniesie
na jutro, zawsze ma kasę na odpowiedni czas, a dziś coś się
wydarzyło.
-No
to jego ostatnia szansa.
**
Holly
Od
kąd Justin wyszedł ode mnie z domu siedziałam z Dianą.
Postanowiłam nie mówić jej o Justinie, bo znając ją zaczęłaby
prawić mi kazania. Diana wierzy ludziom którzy, powiedzieli coś o
Bieberze. Może dlatego że każdy wie jaki on jest. Jednak ja jest w
nim coś, takiego intrygującego.
-Holly
czy ty mnie słuchasz?- westchnęła Diana pstrykając mi palcami
przed nosem.
-Co?
A tak słucham- szczerze wyłączyłam się po tym jak wspomniała
imię Dannego.
-Co
powiedziałam?-uniosła brwi. Nie odpowiedziałam, na co westchnęła.
-Mówię
tylko, że Danny chce do ciebie wrócić, wiesz przeprosiny, tęcze,
jednorożce, kwiatki, i te wszystkie inne romantyczne rzeczy bla bla
bla...
-Będzie
musiał się postarać- zaśmiałam się z jej miny.
-Czekaj
chyba nie chcesz, do niego wrócić?
-CO?
Zwariowałaś-krzyknęłam, i wyrzuciłam ręce w powietrze.
Nobody
Diana
i Holly rozmawiały jeszcze długi czas. Te dwie dziewczyny tak
dobrze się rozumiały a były zupełnie inne. Jednak ich przyjaźń
sięga jeszcze piaskownicy. Dorastały ze sobą dwa inne charaktery,
razem są jak tornado. Diana, jest kiepska uczennica, za to Holly
jedną z lepszych. Diana nie znosi motorów, Holly je kocha. Diana
słucha rapu, Holly popu. Te przeciwieństwa można wymieniać
jeszcze długi czas. Jednak są rzeczy dzięki którym są
identyczne. Zawsze się dogadywały i rzadko kiedy kłóciły.
Dziewczyny
oglądały jakąś kiepską komedię romantyczną. Kochały takie
beznadziejne filmy. Zawsze śmiały się z nich do rozpuku. Ich
spokojny dzień przerwał telefon. Holly odebrała z wahaniem kiedy
na ekranie wyświetlił się Danny.
-Tak?-powiedziała
sztucznym słodkim głosikiem.
-Holly?
-Nie
święty Mikołaj-przeczesała dłonią włosy, unikając morderczego
spojrzenia Diany- Czego chcesz?
-Przepr...-rozłączyła
się, znając już powód dla którego dzwonił. Diana uśmiechnęła
się do nie i wróciła do oglądania filmu. Podczas gdy w głowie
Holly coś nie dawało jej spokoju. Wiedziała, że gdyby zaczęła
go słuchać, wybaczyłaby mu. Chłopak dzwonił jeszcze pięć razy
do niej i kilka razy do kuzynki ale obie nie odbierały. Holly
uświadomiła sobie że jej myśli zeszły na niebezpieczny tor.
Mianowicie Justin Drew Bieber. Jedno spotkanie, odmienia jej życie.
Wie jaki on jest, i dobrze wie że łatwo nie odpuści. Ale ona nie
jest tym przerażona, że on nie da jej spokoju, bardziej boi się o
to co mogłoby się wydarzyć przez tę znajomość.
Holly
-Idę
do łazienki- mruknęłam kiedy, film się skończył otrzepałam się
z okruchów po chipsach, i wstałam. Myłam właśnie ręce kiedy
usłyszałam mój telefon.-Diana odbierz!-krzyknęłam.
-Halo?-
głos mojej przyjaciółki był nie pewny, a ona zawsze jest pewna
siebie. No w przeciwieństwie do mnie. Wyszłam z łazienki- kto to?-
podała mi telefon.
-Na
reszcie shawty.- O nie.
-Czego
chcesz Bieber?- Cholera teraz Diana mnie zabije. I za nie powiedzenie
jej o nim i za to, że z nim rozmawiam. Czasami potrafi być gorsza
niż moja mama. Nerwowo skubałam swoją wargę kiedy on mówił.
-Za
pięć minut będę.- stwierdził.
-Jak
to będziesz- zamrugałam kilkakrotnie. Świetnie.- Chyba Ci
powiedziałam że nie chce cię już widzieć tak?
-Mówiłem
ci już, ze nie będę się ciebie słuchał?
-Ugh...
czego chcesz?
-Ciebie
księżniczko- zaśmiał się jeszcze jeden głos.
-Spieprzaj-
ups. Wymsknęło mi się
-Okej,
ale jeśli tak to nie dostaniesz motoru z powrotem.- super
zapomniałam o tym.- jak myślisz Jake ile za niego dostaniemy?-
usłyszałam jak mówi do drugiej osoby.
-Jake?
-Jest
ze mną.
-Coś
jeszcze?- zapytałam sztucznie miła.
-Nie,
ale czekaj przed domem.
-Jasne-
westchnęłam i rozłączyłam się.
-Okej,
co to do cholery było Holly Annie Jonson.- krzyknęła Diana, a ja
się wzdrygnęłam. Ona nigdy praktycznie nie krzyczy, chyba że jest
naprawdę wściekła.
-Nic,
to tylko Bieber, wiesz kutas, idiota, bipolarny chuj.
-Dlaczego
do ciebie dzwonił?-zapytała już normalnym tonem.
-Przywiezie
mi motor-odpowiedziałam, ale brzmiało to jak pytanie.
Miała
powiedzieć coś jeszcze kiedy usłyszałam warkot silnika jego
samochodu.
-Chodź,
chce mój motor i niech sobie idzie.
-okej-mruknęła
i udałyśmy się do drzwi.
-Bieber-
westchnęłam
-Jonson-
naśladował mnie.
-Możesz
mi oddać motor... proszę?-zapytałam słodko, kątem oka widząc
jak Diana nie ufnie patrzy na mnie i Justina.
-Jasne
księżniczko, ale za to wisisz mi przysługę.
-Jaką-
zapytałam idąc za nim i za jego przyjacielem, zapewne Jakeiem.
-Pójdziesz,
ze mną na obiad...Jutro- powiedział odstawiając wyspę i patrząc
mi w oczy.
-Mam
prawo wyboru?-uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie-
powiedział-jutro o szesnastej.- powiedział i odeszli do jego
samochodu. Stałam tam i parzyłam do puki nie zniknął z moich
oczu.
_________________________________________
Notka 1.
Okej,
kochani więc mamy oto 3. Dla tego rozdziału zarwałam noc, ale
trudno. Mnie się średnio podoba ale ocenę zostawiam wam. Mam
ogromną prośbę, wiem że to dopiero początek opowiadania ale tak
garstka osób, które to czytają proszę komentujecie. Szczerze
powiem że nie wiedziałam jakie to jest ważne od kąd nie zaczęłam
pisać razem z Doni. Więc bardzoo proosze komentujcie :)))). Fajnie
się czyta wasze komentarze i one motywują. A teraz najważniejsze ROZDZIAŁ DEDYKOWANY DLA DAVIDA :))) który tak w ogóle popsuł
sobie suprajsa XDD. No myślę że to tyle.
Lots
of love
Karoli
x
A teraz ode mnie;
Ja tylko chciałam podziękowac za to 6 komenatrzy ♥
Karoli ma racje-jest nam niezmiernie miło, gdy komentujecie ;)
Jeśli ktos z was lubi 1D to zapraszam na moje pozostałe blogi; Red
See you soon
Donii x
Czytasz=komentujesz :)
Rozdział jak zwykle zaje * isty ♚
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Zajebisty ! Dziękuję wam !,czekam na następny xD i Wkoncu ja przeleci Haha ;) szybko czekam.na następny <3
OdpowiedzUsuńSuper! <3 Kocham
OdpowiedzUsuńrozdział jest boski..i nie mg doczekać się kolejnego....jestem ciekawa co się wydarzy jutro na obiedzie <3 <3 życze weny :*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, jest świetny wgl ten blog :*
OdpowiedzUsuńSuper roździał!! Czekam na next ;) Nie mogę sobie wyobrazić co się stanie na obiedzie <33
OdpowiedzUsuńJejku pisz następny *-* JSVDYVDSLIUY
OdpowiedzUsuńEkstra ♡ / Wiktoria Kłoszewska :')
OdpowiedzUsuńKocham <3333 Najlepsze <3333 ~Kasia P.
OdpowiedzUsuńNajlepszy <3 <3 :D Pozdro / Eliza
OdpowiedzUsuń