Tej
nocy nie spałam zbyt dobrze. Diana, stwierdziła że zostanie na
noc, ale nie wiem jak ubłagałam ją żeby poszła. Szczerze nie
zniosłabym jej gadki o tym jaki to zły i straszny jest Justin. Dla
mnie facet, jak facet. Zrobił kilka rzeczy źle, ma niewyparzoną
mordę i jest trochę...a nawet bardzo bipolarny, ale to tylko facet.
A właściwie po co ja go bronię?
Około
trzeciej w nocy wstałam żeby napić się soku. Odruchowo spojrzałam
w okno, zamierając. Przed moim domem stał Bieber. Opierał się o
swoje auto, patrzył na mnie, a ja nie mogłam się ruszyć. Po
chwili odepchnął się od maski i mrugnął do mnie. Potem go już
nie było. Dotknęłam swoich policzków, były gorące co świadczyło
o rumieńcu, których tak bardzo nie znoszę. Poczłapałam do
kuchni, napiłam się soku i wróciłam do łóżka spoglądając
ostatni raz w okno. NIE BYŁO GO.
***
Rano
prawie spałam na stojąco. Po nocnym wydarzeniu jeszcze bardziej nie
mogłam zasnąć, co gorsza dzisiaj jeszcze idę z nim na obiad.
Szkoda, że rodzice wracają dopiero jutro, bo nie lubię być sama w
domu, a nie chce znowu prosić żeby Roberts tutaj przyjeżdżała.
Nie lubię jej zawracać głowy, chociaż, że wiem, iż zawsze mogę
na niej polegać.
Niespodziewanie
usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości od...mamy. Piszę,
że przedłużają wyjazd zważywszy na pewne komplikacje. Super
jeszcze dłużej będę sama.
***
Za
chwilę Justin tutaj przyjedzie. Zostało dziesięć minut do
czwartej. Ubrałam na siebie czarne rurki, beżową koszulkę z
kołnierzykiem i balerinki. No bo co innego miałam ubrać na
obiado-randke? Dla kogoś takiego jak on sukienki to niezbyt dobry
pomysł. Nie lubię kiedy patrzy na mnie jak na mięso...tak to dobre
określenie...Nie chce nawet myśleć co jego chora wyobraźnia by
wymyśliła, gdybym zdecydowała się na odważniejszy strój.
Był
punktualnie, to dziwne. Nie wygląda na kogoś takiego.
-Cześć
shawty- przywitał się ze mną.
-Bieber-
skinęłam na niego głową.
Całą
drogę jechaliśmy w ciszy, żadne z nas nie chciało się odezwać.
Zatkało mnie, gdy zaparkowaliśmy przed „Life” czyli najdroższej
restauracji w mieście. Kiedyś moja ciocia tutaj pracowała, ale nie
zbyt długo utrzymała się na posadzie. Gdy usiedliśmy głos zabrał
chłopak;
-Myślałem,
że ubierzesz sukienkę-miał trochę zawiedzioną minę.
-A
ja myślałam, że nie jesteś takim idiotą-odpyskowałem.
-A
ja, że nie będziesz taką suką.- zaciskał i rozprostowywał
pięści, co znaczyło że się denerwował. Nie wiem czy to źle czy
dobrze....
-Dupek.
-Jebana
gówniara.
-Skurwiel.-mruknęłam
ponuro.
-Dziwka.
-Pan-puste-spodnie.
Jego
słowa mnie bolały. Jak można coś takiego powiedzieć dziewczynie?
Ja też mam uczucia...ale ja to zaczęłam. Teraz trochę żałuje.
Naszą miłą-wyczujcie ten sarkazm- chwile przerwano.
-Co
podać?-jakaś natapirowana, nie bardzo cycata blond lala podeszła
do naszego stolika żeby przyjąć zamówienie. Pomimo ze nie miała
dużych piersi to i tak obciągnęła białą, falbankowatą bluzkę.
-Ja
poproszę sałatkę grecką.-mruknęłam od niechcenia.
-A
ja-brunet spojrzał w kartę.-Kurczaka z estagonem.
Na
jego zamówienie się wzdrygnęłam. Jak on może jeść mięso?
Jestem wegetarianka od dwóch lat. Dla mnie jedzenie mięsa jest jak
zabijanie planety.
Blond
nietoperz odszedł pozostawiając nas samych.
-A
odpowiadając...-szepnął, że ledwo go słyszałam.-Zabłysnęłaś
jak chrząstka w salcesonie.
-Daj
sobie spokój i idź banany prostować.- uśmiechnęłam się
niewinnie, przygryzając wargi.
Obrażamy
się jak jakieś głupie dzieci. Bez sensu. Wybuchłam śmiechem, co
zwróciło uwagę kilku osób na mnie.
-Co?
-To
jest żałosne. To jak mnie traktujesz i jak się do mnie odzywasz.
Jesteś po prostu...bipolarny. Raz jesteś taki miły,a chwilę potem
wyzywasz mnie od dziwek. Zrozum jedno: ja też mam uczucia-skończyłam
mówić idealnie wtedy kiedy kelnerka przyniosła jedzenie.
Znowu
zapadła cisza.
Justin
Czy
jakoś specjalnie się przejąłem? Raczej nie. Na mnie już takie
teksty nie działają. Chciałbym żeby ubrała dzisiaj jednak na
siebie sukienkę...wyglądałaby gorąco. Moje myśli wzięły się
stąd, że widziałem jak wczoraj się przebiera. Ta dziewczyna
powinna zasuwać zasłony w oknach. Szkoda tylko, że potem w nocy
mnie zauważyła. Wydaje mi się, że już ją wystraszyłem.
Gdy
skończyliśmy jeść, jeszcze przez jakiś czas siedzieliśmy w
restauracji aż oznajmiła, że chce już wracać. Postanowiłem
przystanąć na tą propozycję.
-Bieber,
mój dom jest w drugą stronę-warknęła na mnie. Kiedy skręciłem
w inną stronę.
Och,
jakie to seksowne panno Jonson.
-Słyszysz
mnie?- warknęła
-Jesteśmy
tutaj tylko my, więc trudno mi jest cię nie słyszeć.-
zignorowałem jej warknięcie, nie chcąc kolejnej kłótni.
-Ugh...-wywróciła
oczami.
-Nie
no. My się chyba kurwa nie rozumiemy-powiedziałem zimnym głosem.
Opanowanie zniknęło w ciągu setnej sekundy-Prosiłem żebyś nie
wywracała na mnie oczami, dziwko.
-Ty
mnie o nic nie prosiłeś-odpowiedziała, równie spokojnie.-Ty mi
rozkazałeś. A rozkazywać to ty sobie możesz swoim „przyjaciółką”,
nie mi.- Warknęła.
To
zabawne jak taka mała gówniara może mnie wkurwić. Jednak jest w
niej coś takiego przez co nie potrafię się od niej odciągnąć.
Może to jej brązowe oczy, które zawsze są takie ciekawskie? Albo
jej osobowość, która jest taka cholernie tajemnicza? Czasami się
zastanawiam dlaczego podjąłem się zadawania się z nią. Ale to
chyba dobrze, że wreszcie mam jakiś cel w życiu. Ale co do jej
przezwisk...z tego raczej nie zrezygnuje.
-Słodko,
shawty- mruknąłem.
-Powiesz
mi gdzie jedziemy? Znowu do twoich rodziców? Nie masz własnego
domu? A może to tylko stek kłamstw jaki to ty jesteś straszny i
jak to bardzo się mam ciebie bać.- zaśmiała się bez humoru.
Na
jej słowa zahamowałem gwałtownie, przez co ona uderzyła się w
oparcie i zaczęła cicho mnie wyzywać. Jest urocza, gdy się
złości. Ale jej złość nie równa się z tym jak jej słowa mnie
wkurwiły. Niech się potem kurwa nie dziwi, że ją nazywam dziwką.
Trochę
zajęło mi uspokojenie się. Gdy już uwolniłem swoje myśli,
ruszyłem z piskiem i złamałem jakieś cztery zakazy. Jebać to
wszystko.
-To
odpowiesz mi gdzie jedziemy?-drążyła dalej, wciąż mnie
wkurwiając.
-Do
mnie. Tak mam własny dom-wywróciłem oczami.-Aż tak cię to dziwi?
-Nie-szepnęła.
Dobrze,
że mało mówi. Ja też jakoś specjalnie rozmowny dzisiaj nie
jestem. Błagam oby tylko chłopaków nie było. Nie mam ochoty na
ich głupie gierki. Zobaczyłem pod domem auto Jamesa i Jake'a.
Super.
-Chodź-otworzyłem
swoje drzwi, a ona swoje.
-Mieszkasz
tu?-spytała jak idiotka.
-Nie
kurwa. Pod mostem. Myślałem, że to chyba logiczne.- powiedziałem,
szorstkim głosem i zaśmiałem się ponuro
Weszliśmy
powoli do domu. Oczywiście. Bałagan jak cholera. Dlaczego oni nie
mogą chociaż raz posprzątać.
-Justin?-zawołał
Jake.
-Nie
kurwa! Włamywacz, który ma klucze od domu.- Westchnąłem i
walnąłem się otwarta dłonią, ukazując tym dezaprobatę.
_________________________________________________________
Od
Karoli:
Cześć
wszystkim, więc ja tak krótko bo to rozdział Doni. Mi się bardzo
podoba. Mam nadzieje, że wam też :))
proszę
was skomentujcie go chcemy wiedzieć ile czyta, a tak poza tym
rozdział z mojej strony oczkujcie w niedziele, chyba że nie będę
miała weny, to spodziewajcie się najpóźniej w poniedziałek
Lost
of Love
Karoli
xoxo
Yyyy...no to ja dziękuje tylko za wejścia i za to, że ilość komentarzy spada :)))
Dziękuje za to, że czytacie. I za to, że chcę się wam czekać na nowe rozdziały.
To tylko tyle ode mnie.
Doni x
Super ! Szkoda, że taki krótki :( ale podoba mi się strasznie <3
OdpowiedzUsuńDA SAHFHKSDYGBUVDSK JEZU!! PISZ PISZ PISZ ♥
OdpowiedzUsuńale boski rozdział...jestem ciekawa co bd się działo w kolejnym <3
OdpowiedzUsuńGenialne, kochane, śliczne, interesujące, niesamowite, fnsdfhsdsajhsjdf <333
OdpowiedzUsuńpisz dalej, proszę. :**
kocham xoxo
Dalej na Niedzielę ? Czy wcześniej ? Błagam wcześniej Jezuu jej dkf jdjdjdjdjsjsjjdjdndjdjd
OdpowiedzUsuńJezu , genialny! <3 Kocham tego bloga <33 - V.
OdpowiedzUsuńSuper ♡ / Wiktoria Kłoszewska :')
OdpowiedzUsuńBoskiiiiii <3333 ~Kasia P.
OdpowiedzUsuń